To był ostatni dzień, w którym mogli poszaleć „górale". Kolarze przejechali przez siedem górskich premii, mieli do pokonania 5 tys. metrów przewyższenia. Z dużej chmury spadł jednak mały deszcz.
Czołowi zawodnicy wyścigu dali uciec nieliczącym się w klasyfikacji, dzięki czemu zwycięstwo po latach mógł odnieść Luksemburczyk Frank Schleck. Czołówka podzieliła się dopiero na ostatnich dwóch kilometrach – przy wspinaczce na najtrudniejsze wzniesienie etapu w Ermita de Alba, ale różnice czasowe były minimalne.
Tak jak w niedzielę najlepszy okazał się 36-letni Rodriguez. Tylko o dwie sekundy wyprzedził dotychczasowego lidera Fabio Aru. Wystarczyło, by dzięki temu odebrał mu czerwoną koszulkę lidera. Przed poniedziałkowym etapem tracił do niego sekundę. Majka był 11., tuż za Aru (przyjechał 10 sekund za kolarzem Astany). Polak zachował miejsce na podium, ale tak jak wszyscy zawodnicy z czołowej trójki nie może być pewien, że obroni pozycję w ostatnich dniach Vuelty.
We wtorek w wyścigu dzień przerwy, ale już w środę etap jazdy indywidualnej na czas (38,7 km), po płaskiej trasie w okolicach Burgos. Majka nie jest wybitnym specjalistą w samotnej jeździe, ale nie zalicza się też do zawodników nieradzących sobie w tej konkurencji. Potrafi pojechać lepiej niż przyzwoicie, w tym roku zajął dwukrotnie dziewiąte miejsce w szwajcarskich wyścigach Tour de Romandie i Tour de Suisse. W poprzednim sezonie, gdy tak dobrze szło mu w Giro d'Italia (szósta lokata w klasyfikacji generalnej), też dwa razy ukończył jazdę indywidualną na czas w pierwszej dziesiątce – na czwartej i siódmej pozycji.
Gorzej jednak wygląda zestawienie, jeśli wziąć pod uwagę bezpośrednie pojedynki kolarza z Zegartowic z najpoważniejszymi rywalami w tegorocznej Vuelcie w wyścigach od 2010 roku. Bilans „czasowego meczu" Majka – Aru to trzy zwycięstwa Polaka i cztery Włocha, Majka – Rodriguez 4:4, ale Majka – Dumoulin 1:6.