Reklama

Grzesznicy ciągle w strachu

Wyniki powtórnego badania 500 próbek pobranych od uczestników zimowych igrzysk w Turynie poznamy za kilka tygodni.

Aktualizacja: 11.01.2016 22:43 Publikacja: 10.01.2016 18:48

Estonka Kristina Smigun z medalem igrzysk w Turynie.

Estonka Kristina Smigun z medalem igrzysk w Turynie.

Foto: AFP

Złapanych na dopingu można pociągnąć do odpowiedzialności w ciągu dziesięciu lat od przewinienia. Włoskie igrzyska odbyły się 10–26 lutego 2006 roku.

Do niedawna Światowy Kodeks Antydopingowy zezwalał na analizę w ciągu ośmiu lat od daty pobrania próbek, ale 1 stycznia 2015 roku dodano dwa kolejne lata.

Materiał z Turynu badano już wcześniej – w 2010 roku sprawdzano część z 1291 próbek pobranych podczas igrzysk pod kątem obecności śladów CERA, czyli „trzeciej generacji EPO". Wyniki były negatywne, a same próbki zniszczono.

Zostało jednak wiele innych – kolejne przebadano w roku 2013. Jak donosiła wówczas niemiecka telewizja ARD (niedługo później jej dziennikarze opublikowali materiał o systemowym dopingu wśród rosyjskich sportowców), badania te przeprowadziły laboratoria w Kolonii i Moskwie, a ich efektem miało być wykrycie śladów sterydów anabolicznych: 4-chlorodehydrometyltestosteronu i stanozololu.

Informacje te nie zostały potwierdzone, w dodatku obie substancje już w 2006 roku były echem przeszłości – pierwszą, sprzedawaną pod nazwą Oral-Turinabol, na potęgę aplikowano sportowcom z NRD, druga była przyczyną dyskwalifikacji kanadyjskiego sprintera Bena Johnsona podczas igrzysk w Seulu z 1988 roku.

Reklama
Reklama

Dlatego też Szwed Arne Ljungqvist, ówczesny szef komisji medycznej MKOl, podejrzewał, że w tym przypadku mogło chodzić o bardzo stare próbki analizowane jedynie dla celów badawczych.

Jednak, jak zauważył w rozmowie z „Rz" dr Andrzej Pokrywka, dyrektor Instytutu Sportu, w którym mieści się polskie laboratorium antydopingowe, podobne „wpadki na starych lekach" mogą być też wynikiem coraz doskonalszych metod wykrywania markerów, czyli metabolitów zabronionych substancji. Zwłaszcza że przypadki wykrycia Oral-Turinabolu są ostatnio częste. Może więc wciąż jest popularny, tyle że dziś trzeba go odstawiać wcześniej niż kiedyś, by nie został wykrytym podczas kontroli.

Podejrzana Smigun

Próbki z Turynu, o których mowa obecnie, zostały przebadane w Lozannie. W wydanym oświadczeniu MKOl potwierdza fakt ponownego przebadania 489 próbek przy użyciu udoskonalonych metod i zawiadamia, że kolejne informacje na ten temat ukażą się „we właściwym czasie".

Dotychczas badania próbek z Turynu dały tylko jeden wynik pozytywny – u rosyjskiej biatlonistki Olgi Pylewej, srebrnej medalistki w biegu na 15 km, wykryto stymulant wspomagający wytrzymałość i tolerancję niskich temperatur (została zawieszona na dwa lata, a po powrocie zdobyła złoty medal igrzysk w Vancouver w sztafecie 4x6 km).

O dopingu podczas igrzysk we Włoszech było jednak głośno, a to za sprawą nalotu miejscowej policji i inspektorów Światowej Agencji Antydopingowej (WADA) na kwatery austriackich sportowców. Dzięki temu biatloniści Wolfgang Perner i Wolfgang Rottmann oraz biegacze Martin Tauber, Juergen Pinter, Johannes Eder i Roland Diethart mogli zostać dożywotnio zdyskwalifikowani za doping krwią.

W ubiegłym roku pojawiły się informacje o podejrzanych wynikach badań dwukrotnej mistrzyni olimpijskiej w biegach narciarskich, Estonki Kristiny Šmigun-Vähi.

Reklama
Reklama

– Otrzymałam informację, że po ponownym przebadaniu moich próbek A nie znaleziono zabronionych substancji, ale wykryto cząsteczki innych, które mogą wskazywać na przyjmowanie dopingu – przyznała zawodniczka, zapewniając, że zawsze była dopingowo czysta.

Po Turynie – Pekin

Jeżeli coś w tych badaniach może interesować polskich kibiców, to chyba wynik Rosjanki Julii Czepałowej, która stanęła na podium biegu na 30 km stylem dowolnym, o stopień wyżej niż Justyna Kowalczyk. Trzy lata później u srebrnej medalistki olimpijskiej wykryto EPO, po czym zdecydowała się na zakończenie kariery.

Nie można przy tym nie wspomnieć, że sama Kowalczyk wystartowała w Turynie dzięki skróceniu wcześniejszej kary za doping z dwóch lat do sześciu miesięcy – wróciła na trasy zaledwie kilka tygodni przed igrzyskami (tłumaczyła wtedy, że niedozwolona substancja znalazła się w tabletkach, którymi leczyła bolące ścięgno Achillesa).

Do tej pory ponowne badanie próbek przynosiło efekty – wśród pięciu przyłapanych w ten sposób uczestników letnich igrzysk w Atenach (2004) znalazł się ukraiński zwycięzca konkursu pchnięcia kulą Jurij Bilonoh.

Także materiał pobrany od olimpijczyków z Pekinu (2008) był już powtórnie sprawdzany.

– Próbki krwi przebadano ponownie już pięć miesięcy po zakończeniu igrzysk, bo koledzy ze Szwajcarii opracowali nową metodę wykrywania EPO trzeciej generacji – wyjaśnia dr Pokrywka.

Reklama
Reklama

I rzeczywiście, w pięciu próbkach z 2008 roku znaleziono ślady CERA. Między innymi u zwycięzcy biegu na 1500 m Rashida Ramziego z Bahrajnu. Niespodzianek może być więcej, bo najprawdopodobniej w ubiegłym roku MKOl zlecił badanie kolejnych próbek z Chin – ma na to czas do 2018 roku.

Wioślarstwo
Polskie wiosła na fali. Nasi medaliści wrócili z mistrzostw świata w Szanghaju
Inne sporty
Kolejny sukces Polaków w Himalajach. Andrzej Bargiel zjechał na nartach z Everestu
Wspinaczka
Aleksandra Mirosław znów pobiła rekord świata. Złamanie magicznej granicy coraz bliżej
Inne sporty
Ciężar życia i okruchy szczęścia. Recenzja biografii Agaty Wróbel
Inne sporty
Polski zespół pojedzie w Rajdzie Dakar Classic legendarną ciężarówką
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama