Jeden cios i po Adamku

Tomasz Adamek po przegranej przez nokaut z Erikiem Moliną w Krakowie zapowiedział, że kończy karierę. Oby tym razem dotrzymał słowa.

Aktualizacja: 03.04.2016 20:24 Publikacja: 03.04.2016 19:40

omasz Adamek wkrótce skończy 40 lat. Chciał sprawdzić, na co go stać – zobaczył i obiecał, że to kon

omasz Adamek wkrótce skończy 40 lat. Chciał sprawdzić, na co go stać – zobaczył i obiecał, że to koniec z boksem

Foto: PAP

Korespondencja z Krakowa

Do momentu przerwania walki trójka sędziów punktowała zgodnie: 88:83 dla Polaka. W dziesiątym starciu głównej walki Polsat Boxing Night, której stawką był pas interkontynentalny organizacji IBF w wadze ciężkiej, Adamek też był lepszy od mieszkańca Teksasu, ale wystarczyła chwila nieuwagi tuż przed gongiem i „Góral" padł ciężko na deski po potężnym prawym Moliny. Sędzia Leszek Jankowiak uznał, że Adamek jest niezdolny do kontynuowania tego pojedynku.

Kilkanaście tysięcy ludzi w krakowskiej Tauron Arenie nie mogło uwierzyć w to, co się stało. Kilka minut później, już po ogłoszeniu werdyktu, Adamek zapowiedział zakończenie kariery. Czy tym razem dotrzyma słowa?

Dwa lata temu mówił to samo po przegranej z Wiaczesławem Głazkowem i osiem miesięcy później po porażce z Arturem Szpilką. Ale to były przegrane punktowe, teraz został znokautowany, a to bolesny sygnał, że czas kończyć.

Adamek w grudniu będzie miał 40 lat. 50 zawodowych walk wygrał, pięć przegrał, był mistrzem świata dwóch kategorii wagowych, półciężkiej i junior ciężkiej. Kiedy w 2009 roku zdecydował się przejść do kategorii superciężkiej, chyba nikt nie sądził, że również w tej wadze będzie walczył o mistrzostwo świata. A on dopiął swego.

We wrześniu 2011 roku na stadionie we Wrocławiu zmierzył się z Witalijem Kliczką. Walkę obejrzały 42 tysiące osób, a Adamek zarobił kilka milionów dolarów. Został poddany w dziesiątej rundzie, bo mistrz WBC był dla niego nieosiągalny, ale któż mógł przypuszczać, że do takiej walki kiedykolwiek dojdzie.

Od 2008 roku Adamek mieszka wraz z rodziną (żona i dwie córki) w USA, powodzi mu się dobrze. Pieniądze zarobione w ringu zainwestował, bieda mu nie grozi.

Jak sam mówił, wrócił na ring, bo chciał sprawdzić, na co go jeszcze stać. Gdyby wygrał z Moliną i uznał, że jest w stanie jeszcze coś więcej z siebie wykrzesać, to jesienią walczyłby z kimś lepszym od Amerykanina.

Ale choć prowadził na kartach punktowych, nie czuł się w tym pojedynku najlepiej. I jak twierdzi, nawet gdyby nie padł ten nokautujący cios, i tak pożegnałby się z kibicami. Ale popełnił błąd i zapłacił za to wysoką cenę.

Nie brakuje głosów, że gdyby sędzia liczył trochę wolniej i nie zatrzymał pojedynku, to w pozostałych dwóch rundach dałby sobie radę. Ale nie ma to już znaczenia. Adamek zbyt długo był w tym biznesie, by tego nie rozumieć.

Pięściarze, również ci wybitni, z trudem żegnają się z ringiem. Miejmy nadzieję, że Tomasz Adamek będzie konsekwentny i nie zmieni decyzji. Był wielkim mistrzem i nie ma sensu, by rozmieniał się na drobne.

Inne sporty
Super Bowl. Wysokie loty Orłów
doping
Zielony ład w kolarstwie. Tlenek węgla oficjalnie zakazany
Inne sporty
Finał Super Bowl. Zwycięzca bierze wszystko
Inne sporty
Za bardzo lewicowy. Martin Fourcade wycofuje swoją kandydaturę
Inne sporty
Polskie kolarstwo. Nadzieja w kobietach i Stanisławie Aniołkowskim