Holandia i Francja wydają się silniejsze, więc z kim szukać punktów, jeśli nie z Austriakami?
Francja jest niezaprzeczalnie najsilniejsza w naszej grupie, ale między Holandią i Austrią nie ma zdecydowanej różnicy. Mimo pochwał dla polskiego zespołu uważam, że to my wypadliśmy najbardziej blado w pierwszej kolejce. Austriacy bardzo mocno postawili się Francuzom, ale może dali z siebie wszystko i nie zostało im już wiele paliwa w baku.
Na czym polega ich siła?
Są bardzo agresywni w odbiorze piłki, podchodzą do rywali wysoko całym zespołem, a kiedy atakują, to biegną jak do pożaru. Tam jest jedenastu żołnierzy, z czego ośmiu gra regularnie w podstawowych składach klubów Bundesligi, gdzie ważne jest dobre przygotowanie fizyczne oraz zaangażowanie, nie odstawia się nogi. Nie występują tam od pół roku, ale są przyzwyczajeni do takiego wymagającego stylu od trzech, czterech, albo nawet i pięciu lat. Wyjściowy skład uzupełniają bramkarz Patrick Pentz z Broendby, który może nie jest zbyt wysoki, ale dobrze gra nogami, Patrick Posch z Bolonii, która zagra w Lidze Mistrzów oraz Kevin Danso, czyli klubowy kolega Przemysława Frankowskiego z RC Lens.
Czytaj więcej
Jest szansa, że Polacy w swoim drugim meczu na Euro 2024 zagrają z Austrią w najsilniejszym składzie. Sami piłkarze mówią wprost: ten mecz będzie dla obu drużyn jak finał.
My też mamy atuty?
Wszyscy są zadowoleni, że się nie musimy wstydzić, a to jest już bardzo dużo. W Katarze nie można było patrzeć na naszą grę. Polacy wyglądali jak banda tchórzy, cofali się pod własną bramkę, grali do tyłu. Żaden Polak chyba nie był dumny z tamtej drużyny. Teraz jestem szczęśliwy, że gramy w piłkę, bo wolę przegrać trzy mecze w dobrym stylu. Polacy wymieniają szybkie podania, wychodzą na pozycje, a kiedy trzeba, grają jeden na jednego. Nie jest to tylko czekanie i wychodzenie z kontrami. Były fazy, w których graliśmy z Holendrami jak równy z równym. Boję się tylko, że powtórzy się scenariusz z meczu Austria – Francja, bo możemy nie wytrzymać ciągłego biegania od jednego do drugiego pola karnego.
Pierwszego gola z Holandią straciliśmy po złym wybiciu Nicoli Zalewskiego. Trzeba będzie sobie poradzić z pressingiem...
Austria nas zmusi do zagrywania takich piłek. Gdybyśmy mieli w składzie Roberta Lewandowskiego, to może przyjąłby tamto podanie. Tyle że winy za gola nie ponosi jedynie Zalewski. Gdyby cała drużyna wyszła w stronę linii środkowej, skróciła pole gry, to tej bramki by nie było. Wszyscy tylko stali i patrzyli, zamiast - w ostateczności - sfaulować Holendra. Musimy być jak Gruzja, Albania albo Rumunia. Miło się patrzy na te drużyny, a my powoli się uczymy takiej gry.