ROW był dopiero trzeci w tabeli po fazie zasadniczej Metalkas 2. Ekstraligi. W ćwierćfinale wygrał z Wilkami Krosno, w półfinale rozprawił się z PSŻ Poznań, ale faworytem finału nie był. Polonia Bydgoszcz trzeci rok z rzędu puka bowiem do bram żużlowej elity i w tym sezonie wydawało się, że skompletowała najsilniejszy skład spośród zespołów walczących o awans.
Sygnały o problemach Polonii pojawiły się jednak już wcześniej. W ćwierćfinale bydgoszczanie okazali się słabsi od PSŻ-u i tylko dzięki przepisowi o „lucky looserze” (z trzech ćwierćfinałów dalej awansowali nie tylko zwycięzcy, ale i najlepszy przegrany) przeszli do kolejnej rundy. Tam zdecydowanie wygrali z Arged Malesą Ostrów Wlkp., najlepszym klubem fazy zasadniczej. Polonia miała w składzie aż czterech zawodników ze średnią ok. 2 pkt. na bieg, w tym absolutnego „króla” bydgoskiego toru, Krzysztofa Buczkowskiego. W pierwszym meczu w Rybniku ROW wygrał 50:40, ale wydawało się, że nie jest to strata nie do odrobienia.
Finał Metalkas 2. Ekstraligi. Niespodzianka w finale Polonia Bydgoszcz – ROW Rybnik
To odrabianie szło jednak gospodarzom niedzielnego meczu jak po grudzie. Dopiero po siódmym biegu przewaga Polonii wynosiła po raz pierwszy cztery punkty, a nie była to nawet połowa dystansu do nadrobienia. O ile liderzy, Buczkowski i Kai Huckenbeck przywozili same trójki, o tyle nie zawsze mieli wsparcie w kolegach. Ci ostatni finalnie tylko dwa razy potrafili wygrać swój bieg (po razie Tim Sorensen i Andreas Lyager).
Czytaj więcej
Na jedną rundę przed końcem tegorocznego cyklu Grand Prix Bartosz Zmarzlik zapewnił sobie piąty w karierze tytuł indywidualnego mistrza świata na żużlu.
Rybniczanie nie mieli w składzie dominatorów, punkty przywozili w kratkę, ale posiadali jeden atut – juniorów. Przywieźli oni w Bydgoszczy 10 punktów, prawie jedną czwartą dorobku całej drużyny. Dla gospodarzy młodzieżowcy zdobyli tylko cztery punkty.