ROW był dopiero trzeci w tabeli po fazie zasadniczej Metalkas 2. Ekstraligi. W ćwierćfinale wygrał z Wilkami Krosno, w półfinale rozprawił się z PSŻ Poznań, ale faworytem finału nie był. Polonia Bydgoszcz trzeci rok z rzędu puka bowiem do bram żużlowej elity i w tym sezonie wydawało się, że skompletowała najsilniejszy skład spośród zespołów walczących o awans.
Sygnały o problemach Polonii pojawiły się jednak już wcześniej. W ćwierćfinale bydgoszczanie okazali się słabsi od PSŻ-u i tylko dzięki przepisowi o „lucky looserze” (z trzech ćwierćfinałów dalej awansowali nie tylko zwycięzcy, ale i najlepszy przegrany) przeszli do kolejnej rundy. Tam zdecydowanie wygrali z Arged Malesą Ostrów Wlkp., najlepszym klubem fazy zasadniczej. Polonia miała w składzie aż czterech zawodników ze średnią ok. 2 pkt. na bieg, w tym absolutnego „króla” bydgoskiego toru, Krzysztofa Buczkowskiego. W pierwszym meczu w Rybniku ROW wygrał 50:40, ale wydawało się, że nie jest to strata nie do odrobienia.