Przed niedzielnymi meczami jedną nogą w półfinale były już zespoły Motoru Lublin i Stali Gorzów, które wygrały swoje pierwsze ćwierćfinałowe mecze na torach rywali. W trzecim ćwierćfinale Sparta Wrocław niewysoko wygrała z GKM-em Grudziądz i to tę parę najczęściej wskazywano w kontekście uzupełnienia stawki półfinalistów. W PGE Ekstralidze bowiem od trzech lat do półfinałów wchodzą bowiem nie tylko zwycięzcy 1/4 finału, ale również najlepszy klub z tych, które rywalizację na tym szczeblu przegrały.
GKM miał do odrobienia dziesięciopunktową stratę z Wrocławia. W kontekście tego, że w fazie zasadniczej grudziądzanie wygrali u siebie z aktualnymi wicemistrzami Polski 51:39, spodziewano się zaciętego meczu. Tymczasem Sparta w pierwszej części rewanżu robiła co chciała. Po pierwszej serii startów prowadziła 17:7. Po ośmiu biegach wygrywała już 32:16. W rozgrywanym równolegle meczu Stali z Apatorem Toruń gospodarze prowadzili niewielką różnicą punktów. Kibice z Grudziądza i Torunia nie wiedzieli jeszcze, jaki horror przyjdzie im na koniec przeżyć.
Oto bowiem GKM rzucił się do odrabiania strat, po 12 biegach przegrywał już tylko 33:39. Przed ostatnim biegiem o włos bliżej awansu byli grudziądzanie. Pojedynek GKM-u ze Spartą zakończył się nieco szybciej, a wynik 41:49 oznaczał, że w swoim ostatnim wyścigu w Gorzowie Apator musi wygrać co najmniej w stosunku 4:2, by awansować. I ta sztuka się torunianom udała - na pierwszym miejscu linię mety minął Robert Lambert, a trzeci był Patryk Dudek, który obronił się przed atakami do ostatnich metrów Martina Vaculika. Po chwili obaj żużlowcy z Torunia polecieli w górę, podrzucani przez swoich kolegów i mechaników, po "zwycięskiej" porażce.
Oba kluby z województwa kujawsko-pomorskiego przegrały po dwa swoje ćwierćfinałowe mecze, gromadząc w nich identyczną liczbę małych punktów. Awans pierwszemu z tych klubów dała wyższa pozycja w tabeli po rundzie zasadniczej. PGE Ekstraliga po raz trzeci rozgrywała ćwierćfinały z tzw. lucky looserem i po raz trzeci z przepisu tego skorzystał Apator. W zeszłym roku torunianie przegrali oba mecze ćwierćfinałowe, oba półfinałowe, a i tak na końcu cieszyli się z brązowych medali, bo w rywalizacji o trzecie miejsce zanotowali swoje jedyne zwycięstwo w fazie play off.