Roland Garros: Kontakt tylko przez szybę

Świat zmienił się przez pandemię i niemal każdy to wie, ale dla dziennikarza, który na turniej Roland Garros przyjeżdżał przez 15 lat, ten świat się nie zmienił. On powstał na nowo.

Publikacja: 06.06.2021 19:51

Roland Garros: Kontakt tylko przez szybę

Foto: PAP/EPA/YOAN VALAT

Proszę sobie wyobrazić przestronne, nowoczesne biuro prasowe. Taki „open space" na kilkaset osób. Powstało w podziemiach nowego kortu centralnego im. Philippe'a Chatriera (wyburzanie starego rozpoczęto po ostatniej piłce męskiego finału w czerwcu 2019 r.).

W samym środku tego biura, za przeszklonymi ścianami znajdują się pomieszczenia przeznaczone na konferencje prasowe, do których w tym roku żaden dziennikarz nie ma wstępu.

Gdy rusza konferencja z Igą Świątek, Rafaelem Nadalem czy Novakiem Djokoviciem, mam ich na wyciągnięcie ręki. Widzę przez szklaną ścianę, jak wiercą się za stołem lub ukradkiem ocierają pot, ale by wysłuchać ich komentarza lub zadać jakiekolwiek pytanie, muszę zalogować się do specjalnej aplikacji. Wtedy równe szanse mają wszyscy, także ci, których w Paryżu nie ma, bo wybrali pozostanie w domu i akredytację online. Takie rozwiązanie jest możliwe w czasach koronawirusa i bardzo zachęcano do wybrania tej możliwości.

Organizatorzy mają na to jedno wytłumaczenie: „bańka" chroniąca tenisistów przed ewentualnym zakażeniem. Tyle że kto z dziennikarzy miałby ich zarazić? By dostać się na teren Roland Garros, trzeba pokonać prawdziwy slalom wirtualnych i prawdziwych zasieków. Kontrole, testy co kilka dni, badania – to procedury, które zdziesiątkowały normalnie gwarne biuro prasowe.

Nie ma nikogo z Azji, a Japończycy przyjeżdżali do Paryża, nawet w czasach przed Naomi Osaką. Amerykanów jest ledwie garstka, nieliczni Brytyjczycy, którzy po powrocie z kontynentu muszą przechodzić kwarantannę.

– Dobrze, że nie musimy siedzieć w hotelu za własne pieniądze – żartuje Nick Brown, dawniej tenisista, dziś komentator telewizyjny angielskich kanałów sportowych.

Najwięcej jest Francuzów i Włochów, którzy nie dość, że ilościowo wiodą prym na korcie, to i w biurze prasowym głównie ich widać i słychać. Polaków w tym gronie jest zaledwie dwóch...

W czasach pandemii dziennikarz sportowy wyrabia w sobie nowe umiejętności, szuka uregulowań ułatwiających życie. Jesteś dwa razy zaszczepiony? Przeszedłeś zakażenie? Masz kod QR? Fantastycznie, możemy cię zwolnić z obostrzeń, ale napisz do departamentu zdrowia Roland Garros (kolejna nowość), to oni podejmują decyzje. Piszesz, wysyłasz dokumenty i czekasz, by zdesperowany, po kolejnych monitach, dostać odpowiedź: „Sorry Mr Romer, oczywiście wszystko jest OK, ale ktoś zapomniał wysłać do pana maila z wiadomością"...

W tym kontekście postawa pracowników LOT, którzy na godzinę przed odlotem z Okęcia odmawiają wpuszczenia cię do samolotu, choć masz dwa szczepienia i jesteś ozdrowieńcem, bo „Francuzi wymagają testu PCR" nie jest właściwie niczym nadzwyczajnym. O 6.45 biegasz po lotnisku, szukasz punktu do testowania, płacisz 800 zł za test i czekasz z wypiekami na twarzy. Nie na wynik, bo przecież go znasz, testowali cię niedawno w redakcji Eurosportu, tylko czy zdążysz do lecącej do Paryża maszyny. A to, że po wylądowaniu nikt cię nawet o ten test i wypełniane w samolocie druki nie pyta, już zupełnie nie dziwi.

Na szczęście w tym wszystkim ciągle jeszcze najważniejszy jest tenis. Tenis na żywo. Tenis dla widzów, których na Roland Garros jest obecnie tylko 5388 każdego dnia. Do tego skrupulatnie rozdzielonych na poszczególne korty.

Ci z nich, którzy wybrali w niedzielę kort Suzanne Mathieu, nie mieli powodu żałować. Trafił im się jeden z najlepszych kobiecych meczów deblowych ostatnich lat. Iga Świątek i Bethanie Mattek-Sands pokonały po emocjonującej pogoni parę rozstawioną z nr 1 – Belgijkę Elize Mertens i Su-Wei Hsieh z Tajwanu 5:7, 6:4, 7:5. W trzecim secie Polka i Amerykanka przegrywały już 1:5, ale zwyciężyły broniąc siedmiu meczboli.

Autor jest redaktorem naczelnym magazynu „Tenisklub"

Proszę sobie wyobrazić przestronne, nowoczesne biuro prasowe. Taki „open space" na kilkaset osób. Powstało w podziemiach nowego kortu centralnego im. Philippe'a Chatriera (wyburzanie starego rozpoczęto po ostatniej piłce męskiego finału w czerwcu 2019 r.).

W samym środku tego biura, za przeszklonymi ścianami znajdują się pomieszczenia przeznaczone na konferencje prasowe, do których w tym roku żaden dziennikarz nie ma wstępu.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Tenis
Finał marzeń w Madrycie. Iga Świątek zagra z Aryną Sabalenką
Tenis
Magiczny tenis Igi Świątek. Jest drugi kolejny finał w WTA w Madrycie
Tenis
Rywalka Igi Świątek: „Jestem starsza i mądrzejsza”
Tenis
Madryt we łzach. Wzruszające pożegnanie Rafaela Nadala
Tenis
Hubert Hurkacz żegna się z Madrytem. Serwis tym razem nie pomógł
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił