Kruszenie betonu

Dominic Thiem w Melbourne trzeci raz był w wielkoszlemowym finale i trzeci raz przegrał. To nie jest pod tym względem rekord, ale czas tę serię przerwać.

Aktualizacja: 04.02.2020 20:27 Publikacja: 04.02.2020 19:11

Dominic Thiem ma 26 lat i coraz więcej argumentów, by wreszcie wygrać wielki turniej

Dominic Thiem ma 26 lat i coraz więcej argumentów, by wreszcie wygrać wielki turniej

Foto: AFP

Turnieju Wielkiego Szlema nie wygrał jeszcze zawodnik urodzony w latach 90. To wciąż scena trzech aktorów. Zwycięstwa w 13 ostatnich turniejach podzielili między siebie Roger Federer (trzy wygrane), Rafael Nadal (pięć) i Novak Djoković (pięć). Dominują od lat.

Szwajcar zdobył już w karierze 20 wielkoszlemowych tytułów, Hiszpan – 19, Serb – 17. – Ci faceci wznieśli tenis na niezwykły poziom. W innej erze łatwiej byłoby wygrać turniej Wielkiego Szlema. Mam nadzieję, że uda mi się zwyciężyć, kiedy oni wciąż będą w grze. Czuję, że różnica między najlepszą trójką a młodszymi cały czas się zmniejsza – mówi o swoich rywalach Thiem.

Patrzy prosto w oczy

Trudno odmówić mu racji. Zarówno jego starcie z Djokoviciem w Australii, jak i ostatni finał US Open między Nadalem i Daniiłem Miedwiediewem kończyły się w pięciu setach. Wygrywali jednak starsi. O tytuł walczy wielu, a na końcu i tak zwycięża cierpliwość Federera, strategia Djokovicia albo niezłomność Nadala. Nie chcą się zestarzeć.

Ostatnim tenisistą, który w pojedynku finałowym potrafił pokonać jednego z nich, był Stan Wawrinka. Szwajcar trzy i pół roku temu w finale US Open ograł Djokovicia, a kilka miesięcy później w decydującej grze turnieju Roland Garros nie dał rady Nadalowi.

Po nim rękę na dominatorów podnosili jeszcze w wielkoszlemowych finałach Kevin Anderson, Marin Cilić (obaj dwukrotnie), Juan Martin del Potro, Miedwiediew, wreszcie Thiem. On trzy razy. Austriak najpierw dwukrotnie bez powodzenia próbował forsować bunkier Nadala na paryskiej mączce (Hiszpan wygrał tam 12 z 15 ostatnich turniejów). Teraz pierwszy raz w karierze przebił się dalej niż do czwartej rundy Australian Open.

Był blisko. Djoković pierwszego seta wygrał w imponującym stylu, ale w dwóch kolejnych wyglądał na przygaszonego, gubił koncentrację, denerwował się na kibiców i sędziego. Podczas trzeciego seta poprosił o konsultację z fizjoterapeutą, narzekał na zmęczenie. Thiem był na fali, ale Serb wrócił. Przetrzymał kryzys, odzyskał wigor, wygrał pojedynek. Według komentującego mecz w studiu Eurosportu Matsa Wilandera faworyt po prostu trzeciego seta odpuścił.

Thiem przegrał z Djokoviciem, ze sobą i z niesprawiedliwym programem turnieju. Wyszedł na kort, mając w nogach sześć godzin grania więcej niż Serb, a jakby tego było mało, kiedy on w piątek zderzał się z potężnym serwisem Alexandra Zvereva, finałowy rywal mógł ze spokojem oglądać ich mecz, bo dzień wcześniej w niespełna dwie i pół godziny pokonał Federera.

Trudno się dziwić, że w finale pretendent nie dał rady, choć wygrywanie z najlepszymi to dla niego żadna nowość. W ciągu ostatnich 12 miesięcy bilans jego meczów z trzema czołowymi zawodnikami rankingu ATP to 7:3. 26-latek z Wiener Neustadt trzykrotnie pokonał Federera, po dwa razy Nadala i Djokovicia. Hiszpanowi uległ w Paryżu, Serbowi w Madrycie i Melbourne. Więcej przykrości w tym czasie sprawili Thiemowi Hubert Hurkacz (0:2) czy Matteo Berrettini (1:2).

Austriaka z Polakiem dużo łączy. Jonathon Braden w artykule na oficjalnej stronie ATP Tour nazwał Hurkacza „typem człowieka, z którym chciałbyś, aby umawiała się twoja córka". – Thiem jest bardzo podobny. Elegancki chłopak, dżentelmen, który wypowiada się piękną angielszczyzną, ma dobre maniery i odnosi się z szacunkiem do innych. Zawsze uważnie słucha, patrzy prosto w oczy. I prosi o tenisowe historie, bo ten sport zawsze był dla niego ważny – mówi nam Wojciech Fibak.

Nocą po lesie

Architektem sukcesu Thiema jest Gunter Bresnik, z którym trenował przez 17 lat. Ich praca obrosła legendami: tenisowe media pisały o bieganiu nocą po lesie, dźwiganiu kłód, pływaniu w górskiej rzece. Dzień zajęć często trwał 12 godzin, tenisista jednak nie narzekał. Podobno był jedynym podopiecznym Bresnika, który nigdy nie zapytał: „Ile jeszcze?". W 2016 roku szkoleniowiec wydał nawet książkę „Metoda Dominica Thiema", gdzie opisał drogę od ośmioletniego dziecka do zawodnika klasy światowej. – Zawsze powtarzałem jego ojcu: „Poczekaj, aż zacznie grać tak jak na treningach" – wspomina Bresnik.

Fibak dodaje: – Zawsze imponuje mi, kiedy ktoś gra jedną ręką tak jak Federer. Sukcesem w Australii Thiem wyskoczył w hierarchii przed Alexandra Zvereva i Stefanosa Tsitsipasa. Jest od nich solidniejszy, bardziej zdyscyplinowany. Ma nie tylko mocne uderzenie, ale też miękką rękę, niezłe czucie. Niebawem może się to przełożyć na sukces także na trawie, na przykład podczas Wimbledonu.

Austriak przez lata miał być przede wszystkim następcą Nadala, królem nawierzchni ziemnej. Na takiej się wychował, w Austrii 90 procent kortów to cegła. Do ukończenia 16. roku życia nigdy nie odbił piłki na nawierzchni innej niż ziemna.

Nic więc dziwnego, że jego wielkie sukcesy zaczęły się od turnieju Roland Garros. Dwa razy grał w półfinale (2016, 2017), dwukrotnie dotarł do finału (2018, 2019).

W ubiegłym roku Thiem rozwinął swoją grę. Zachwyca już nie tylko mocnym forhendem, jednoręcznym bekhendem, ale ma też coraz lepszy serwis, poprawił grę przy siatce. Zwyciężył w trzech turniejach na kortach twardych (Indian Wells, Wiedeń, Pekin), dotarł do finału Mistrzostw ATP.

Impuls mogła dać zmiana trenera, bo rok temu rozstał się z Bresnikiem i zaczął współpracę z mistrzem olimpijskim z Aten (2004) w singlu i deblu Chilijczykiem Nicolasem Massu. Kilka tygodni temu do sztabu Thiema dołączył też zwycięzca Roland Garros z 1995 roku Thomas Muster, ale ten związek już się zakończył. Austriacy nadawali na innych falach, a według Fibaka nie najlepiej w nowym towarzystwie czuł się też sam Massu. Miasteczko było za małe dla nich dwóch.

Rośnie wiara

Thiem, od poniedziałku czwarty zawodnik rankingu ATP, do rywalizacji na korcie wróci za kilka dni w Buenos Aires. Kolejny turniej Wielkiego Szlema – Roland Garros – czeka go na przełomie maja i czerwca. Znów pojedzie do Paryża jako jeden z faworytów, może po historyczny sukces. Federer i Nadal w jego wieku mieli już na koncie po 11 wielkoszlemowych triumfów, Djoković – sześć.

Czas na Dominica z Wiener Neustadt, choć pokonanie zdrowego Nadala na ceglanej mączce to zadanie niewykonalne od lat. Ale po Melbourne – pomimo finałowej porażki – Thiemowi pewnie przybyło wiary w to, że kiedyś skruszy hiszpański beton.

Ivan Lendl i Andy Murray w wielkoszlemowych finałach cztery razy przegrywali, zanim wreszcie zwyciężyli. Austriakowi bez wątpienia zależy, by jego licznik porażek stanął na liczbie trzy.

Turnieju Wielkiego Szlema nie wygrał jeszcze zawodnik urodzony w latach 90. To wciąż scena trzech aktorów. Zwycięstwa w 13 ostatnich turniejach podzielili między siebie Roger Federer (trzy wygrane), Rafael Nadal (pięć) i Novak Djoković (pięć). Dominują od lat.

Szwajcar zdobył już w karierze 20 wielkoszlemowych tytułów, Hiszpan – 19, Serb – 17. – Ci faceci wznieśli tenis na niezwykły poziom. W innej erze łatwiej byłoby wygrać turniej Wielkiego Szlema. Mam nadzieję, że uda mi się zwyciężyć, kiedy oni wciąż będą w grze. Czuję, że różnica między najlepszą trójką a młodszymi cały czas się zmniejsza – mówi o swoich rywalach Thiem.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Tenis
Indian Wells. Rozpędzona Iga Świątek
Tenis
Raj zamienił się w piekło. Hubert Hurkacz przegrywa w Indian Wells
Tenis
WTA w Indian Wells. Iga Świątek w najlepszym wydaniu. Jest jedno ale
Tenis
Indian Wells. Iga Świątek jak ekspres, błyskawiczny awans
Materiał Promocyjny
O przyszłości klimatu z ekspertami i biznesem. Przed nami Forum Ekologiczne
Tenis
Indian Wells. Iga Świątek rozpoczęła walkę o obronę tytułu