Gdyby oceniać szanse na końcowy sukces w turnieju tylko na podstawie meczów jednej ósmej finału, to mistrzem powinien być Andy Roddick. Rafael Nadal męczył się okrutnie z Samem Querreyem, Roger Federer chwilami sprawiał wrażenie nieobecnego myślami na korcie podczas spotkania z Igorem Andrejewem, obudził się w piątym secie.
Roddick grał z Fernando Gonzalezem i był niemal perfekcyjny. Dla Amerykanina Flushing Meadows to miejsce ważniejsze od kortów olimpijskich, widać było, że czasu na treningi nie zmarnował, mimo nagłego zakończenia współpracy z bratem Johnem i zatrudnienia ad hoc Patricka McEnroe.
Problemem najlepszego z Amerykanów było zawsze zrównoważenie potężnego serwisu z innymi umiejętnościami tenisowymi – w meczu z Gonazalezem to się udało. Tylko siedem błędów tzw. niewymuszonych, 30 zwycięskich uderzeń w trzech krótkich setach. Sygnał do Nadala i Federera został wysłany.
W ćwierćfinale Roddick zagra z Novakiem Djokoviciem, który nie błyszczał w meczu z Tommym Robredo, choć część winy zwalał na bolący żołądek, chore biodro, kostkę i kłopoty z oddychaniem.
– On ma około 16 chorób, jeszcze ptasią grypę, wąglika i SARS. Albo będzie wołał co chwila lekarza, albo okaże się najdzielniejszym człowiekiem wszech czasów – mówił Roddick zapytany, jak wyobraża sobie ćwierćfinał.