Zadowoleni zawodowcy

Roland Garros - Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski są w drugiej rundzie debla . Dziś Agnieszka Radwańska jest faworytką w spotkaniu z Ukrainką Marią Korytcewą

Publikacja: 28.05.2009 03:48

Szkot Andy Murray jest jednym z tych nielicznych tenisistów, który może pokrzyżować szyki Rafaelowi

Szkot Andy Murray jest jednym z tych nielicznych tenisistów, który może pokrzyżować szyki Rafaelowi Nadalowi i Rogerowi Federerowi (fot: Charles Platiau)

Foto: Reuters

Jeśli ktoś nie wie, na czym polega urok gry podwójnej i trafił w środowy poranek na kort nr 14, to może śmiało uznać, że to dość nudna zabawa. W Wimbledonie o takich meczach mówią, że bardziej emocjonujące jest patrzenie, jak trawa rośnie. Ale najważniejsze, że rozstawieni z nr. 6 Polacy wygrali z Argentyńczykami Sebastianem Prieto i Martinem Vasallo-Arguello 6:4, 6:3.

Widać było gołym okiem, że polski debel jest o klasę lepszy, tylko trudno było przełożyć to na wynik. Fyrstenberg i Matkowski przełamali podanie rywali już w pierwszym gemie, co rozstrzygnęło o wyniku seta. Trochę emocji było tylko pod koniec, gdy przy stanie 5:4 serwował Matkowski, ale czynił to tak, że z prowadzenia 40:0 nic nie zostało i Argentyńczycy mieli trzy piłki, których wygranie dałoby im gema. Polacy w końcu zwyciężyli. „Było trochę za nerwowo, szczególnie w końcówce pierwszego seta, biorąc pod uwagę to, jaką mieliśmy przewagę. Nie serwowałem tak dobrze jak powinienem, ale był to pierwszy mecz i w następnych powinno być lepiej – powiedział „Rz” Matkowski na potwierdzenie tego, co kibice zapewne zauważyli sami.

Część z nich w trakcie meczu spoglądała na kort obok, gdzie trenował Marat Safin. Rosjanin jest wyraźnie przygaszony, nie żartuje, nie rozmawia z trenerem, jakby już ogarniała go pożegnalna melancholia (to jego ostatni paryski turniej). W takim nastroju wyszedł do pojedynku z mało znanym Francuzem Josselinem Ouanną (134. ATP). Przegrał w pięciu setach.

W drugim secie przewaga Polaków była jeszcze większa, ale na pierwsze przełamanie serwisu czekaliśmy aż do siódmego gema, gdy swoje podanie przegrał Vasallo-Arguello. Po chwili w jego ślady poszedł Prieto i było po meczu. Fyrstenberg ocenił spotkanie następująco: „Byliśmy lepsi, ale szło ciężko. Nieraz takie mecze kończyły się dla nas fatalnie, więc cieszmy się ze zwycięstwa”. To bardzo sensowna uwaga, podobnie jak wiele innych okołotenisowych refleksji obu Polaków. Fyrstenberg i Matkowski to zawodowcy już pewni swej pozycji, a jeszcze zachowujący pokorę wobec tenisa – gry, w której nie ma prowadzenia 5:0 do przerwy i wszystko może się zdarzyć, dopóki ostatnia piłka nie spadnie na kort.

Przekonał się o tym wczoraj Włoch Potito Starace, który przy remisie w setach 1:1 prowadził na korcie centralnym z Andy Murrayem 5:1. Szkot wraz z Novakiem Djokovicem od ubiegłego roku kontestuje dwubiegunowość męskiego tenisa, czyli rządy Rafaela Nadala i Rogera Federera, na razie bez skutku. Starace to tenisista jedynie solidny, przede wszystkim na korcie ziemnym. Może dlatego przegrał tego seta i mecz 3:6, 6:2, 5:7, 4:6. Na pytanie, czy nie czuje, że wielka szansa przeszła mu koło nosa, odpowiedział: „Oczywiście, ale taki zawód wybrałem, to nie jest nic nadzwyczajnego”.

Kiedy kilka lat temu Potito zagrał świetnie w Paryżu, dziennikarze zaczęli pytać, czy jego imię to nie pomyłka. Uspokoił nas sławny włoski kolega po fachu Gianni Clerici: „Panowie, dzwoniłem do Watykanu. Święty Potito żył w XIII wieku, jest takie imię”. Minęło parę lat i dziś nikt już w tej sprawie nigdzie dzwonić nie musi. Potito zapracował sobie na korcie na imię, i nazwisko też.

O krok od wyeliminowania była Maria Szarapowa. W trzecim secie Nadia Pietrowa prowadziła 4:2 i 40:15, ale przegrała 2:6, 6:1, 6:8. Na szczęście burzowy czas w Paryżu minął, bo czułe spojrzenia obu Rosjanek bez wątpienia sprowadziłyby na nas pioruny i gradobicie.

[ramka][b]Grają polskie deble[/b]

Kolejnymi rywalami Fyrstenberga i Matkowskiego będą Hiszpanie Marc Lopez i Tommy Robredo. „Chciałem grać właśnie z nimi. Nasz plan minimum to ćwierćfinał, ale zdajemy sobie sprawę, że losowanie jest trudne. Możemy zagrać z Kubotem i Marachem, możemy spotkać się z braćmi Bobem i Mike’em Bryanami, a wygraliśmy z nimi tylko raz, ale czujemy się dobrze i ta perspektywa nas nie paraliżuje” – mówił „Rz” Matkowski. Łukasz Kubot i Austriak Oliver Marach (nr 9) zmierzą się dziś w pierwszej rundzie z Francuzami Mathieu Montcourtem i Edouardem Rogerem-Vasselinem. Klaudia Jans i Alicja Rosolska zagrają z Chinkami Yan i Zheng (nr 16). Swój mecz deblowy w parze z Austriaczką Tamirą Paszek przegrała Marta Domachowska, wygrały natomiast łatwo siostry Radwańskie.[/ramka]

[ramka][b]Ciekawsze wyniki[/b]

>KOBIETY – II runda: D. Safina (Rosja, 1) – W. Diatczenko (Rosja) 6:1, 6:1;

W. Azarenka (Białoruś, 9) – K. Barrois (Niemcy) 7:6 (7-1), 7:5; Na Li (Chiny, 25) – T. Bacsinszky (Szwajcaria) 6:1, 6:4; M. Szarapowa - N. Pietrowa (obie Rosja, 11) 6:2, 1:6, 8:6; A. Ivanović (Serbia, 8) - T. Tanasugarn (Tajlandia) 6:1, 6:2; M. Larcher de Brito (Portugalia) - Jie Zheng (Chiny, 15) 6:4, 6:3. Debel

– I runda: J. Ditty, M. E. Salerni (USA, Argentyna) – M. Domachowska, T. Paszek (Polska, Austria) 6:7 (7-3), 7:5, 6:2; A. Radwańska, U. Radwańska (Polska) - W. Kutuzowa, A. Rezai (Ukraina, Francja) 6:2, 6:1.

>MĘŻCZYŹNI – II runda: A. Murray

(W. Brytania, 3) – P. Starace (Włochy) 6:3, 2:6, 7:5, 6:4; G. Simon (Francja, 7)

– R. Kendrick (USA) 7:5, 6:0, 6:1; F. Verdasco (Hiszpania, 8) – P. Petzschner (Niemcy) 6:1, 6:2, 6:3; F. Gonzalez (Chile, 12) – R. Machado (Portugalia) 6:3, 6:2, 6:3; M. Cilić (Chorwacja, 13)

– D. Sela (Izrael) 6:0, 6:3, 6:1; R. Nadal (Hiszpania, 1) - T. Gabaszwili (Rosja) 6:1, 6:4, 6:2; J. Ouanna (Francja)

- M. Safin (Rosja, 22) 7:6 (7-2), 7:6

(7-4), 4:6, 3:6, 10:8.

Debel – I runda: M. Fyrstenberg, M. Matkowski (Polska, 6) – S. Prieto, M. Vasallo-Arguello (Argentyna) 6:4, 6:3.[/ramka]

Jeśli ktoś nie wie, na czym polega urok gry podwójnej i trafił w środowy poranek na kort nr 14, to może śmiało uznać, że to dość nudna zabawa. W Wimbledonie o takich meczach mówią, że bardziej emocjonujące jest patrzenie, jak trawa rośnie. Ale najważniejsze, że rozstawieni z nr. 6 Polacy wygrali z Argentyńczykami Sebastianem Prieto i Martinem Vasallo-Arguello 6:4, 6:3.

Widać było gołym okiem, że polski debel jest o klasę lepszy, tylko trudno było przełożyć to na wynik. Fyrstenberg i Matkowski przełamali podanie rywali już w pierwszym gemie, co rozstrzygnęło o wyniku seta. Trochę emocji było tylko pod koniec, gdy przy stanie 5:4 serwował Matkowski, ale czynił to tak, że z prowadzenia 40:0 nic nie zostało i Argentyńczycy mieli trzy piłki, których wygranie dałoby im gema. Polacy w końcu zwyciężyli. „Było trochę za nerwowo, szczególnie w końcówce pierwszego seta, biorąc pod uwagę to, jaką mieliśmy przewagę. Nie serwowałem tak dobrze jak powinienem, ale był to pierwszy mecz i w następnych powinno być lepiej – powiedział „Rz” Matkowski na potwierdzenie tego, co kibice zapewne zauważyli sami.

Tenis
Przepełniony kalendarz, brak czasu na życie prywatne, nocne kontrole. Tenis potrzebuje reform
Tenis
WTA w Stuttgarcie. Iga Świątek schodzi na ziemię
Tenis
Billie Jean King Cup. Polki bez awansu
Tenis
Billie Jean Cup w Radomiu. Jak wygrać bez Igi Świątek?
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Tenis
Katarzyna Kawa w formie tuż przed turniejem w Radomiu