Rajgras angielski to odmiana chwalona przez ogrodników – odporna na deptanie, szybko odrasta po skoszeniu – i pewnie dlatego rośnie też na kortach Wimbledonu. Jednak nawet najodporniejsza trawa jest najtrudniejszą do utrzymania nawierzchnią do gry w tenisa. Turniejów w zielonej tonacji została garstka – na Wyspach Brytyjskich, w Holandii, Niemczech i USA. Sezon trawiasty jest krótki jak sezon na tanie polskie truskawki – trwa zaledwie pięć tygodni.
Wygląda jednak na to, że ATP i WTA nie pozwolą, by trawa całkowicie zwiędła. W najbliższych sezonach wyrośnie w Niemczech i Hiszpanii.
Lipcowa edycja turnieju ATP Mercedes Cup w Stuttgarcie będzie ostatnią rozgrywaną na nawierzchni ziemnej. W przyszłym sezonie impreza zmieni termin – na pierwszy tydzień po Roland Garros, i kolor – na zielony. Prace ziemne w klubie TC Weissenhof ruszą krótko po ostatniej piłce tegorocznego finału, chociaż pierwsze łopaty ceglanej mączki już wygarnięto – na potrzeby okolicznościowej fotografii rękawy zakasali szefowie turnieju, przedstawiciele sponsorów i lokalnych władz przy wsparciu Borisa Beckera i Toniego Nadala.
Wkrótce zresztą i Nadalowie będą mieli pod bokiem kort trawiasty. A nawet pięć. WTA ogłosiła właśnie, że od 2016 roku na Majorce zagości kobiecy turniej rangi International rozgrywany na tej nawierzchni. Termin: dwa tygodnie przed Wimbledonem.
Organizatorom obu imprez pomogą ogrodnicy z All England Club, co daje nadzieję na przyzwoity trawnik. W innym przypadku Brytyjczycy będą musieli bronić się powiedzeniem, że dobry kort trawiasty powstaje dopiero po stu latach podlewania, strzyżenia i walcowania. Ale kto poza Anglikami wytrzyma sto lat?