Reklama

Ofiara wojny

Tenis – Masters: Roger Federer z powodu kontuzji nie zagrał w finale ATP Tour z Novakiem Djokoviciem. Serb triumfatorem turnieju.

Publikacja: 16.11.2014 20:24

Ofiara wojny

Foto: AFP

Mirosław Żukowski z Londynu

Półfinałowy pojedynek Federera ze Stanem Wawrinką był morderczy, ale chyba nikt się nie spodziewał, że aż tak bardzo. – Próbowałem wszystkiego: masażów, środków przeciwbólowych, i nic to nie dało. Jest mi przykro – powiedział Federer publiczności tuż po niedzielnym finale debla. A kibice zareagowali tak jak można było się spodziewać: wybuchły brawa. Król Roger w Londynie zbudował sobie twierdzę, której nie pokona nawet tak bolesny dla wszystkich krecz. Zamiast oczekiwanego finału marzeń, fani tenisa zobaczyli w akcji Andy'ego Murraya w towarzyskim meczu z Djokoviciem oraz kilku sławnych oldbojów.

W tej sytuacji można śmiało powiedzieć, że półfinał Federera z Wawrinką był ukoronowaniem turnieju. Rzadko zdarza się okazja, by napisać, że Federer wygrał, bo miał szczęście, a już zupełnie niezwykłe jest to, że najlepszy gracz wszech czasów się z tym zgadza. Również niezbyt często w sporcie, gdzie przecież zwycięzców się nie sądzi, można z czystym sumieniem stwierdzić: chwała zwyciężonemu. Ku temu też jest pretekst: Wawrinka przegrał półfinał, choć na to nie zasłużył, gdyż zaprezentował się wspaniale. – Miałem szczęście, to jasne jak słońce. Gdyby Stan trochę lepiej serwował, wygrałby ten mecz. Z końcowej linii uderzał piłkę znakomicie. Udało mi się przetrwać tylko dlatego, że się nie zniechęciłem, zachowałem wolę walki. Ale jestem jak najdalszy od myślenia: udało się, gram dalej, tym gorzej dla niego. Porozmawiałem z nim natychmiast po meczu, by podnieść go na duchu. Po takim pojedynku nie można postąpić inaczej – mówił Federer.

Właśnie to, że Wawrinka zagrał znakomicie praktycznie bez pierwszego serwisu w kluczowych momentach, pokazuje jak istotne musiały być jego inne walory. Jednoręczny bekhend – wszyscy wiedzą, że jeden z najlepszych na świecie – to prawdziwe dzieło sztuki. Kibice tenisa powinni patrzeć i zapamiętywać, już niedługo takie uderzenia znikną, bo w czasach bezdusznej dwuręcznej skuteczności nikt ich nie uczy. – Można na ten mecz spojrzeć tak: byłem w półfinale Masters, zagrałem świetnie z najlepszym tenisistą w historii, miałem cztery meczbole. Ale jest też druga prawda: bardzo żałuję straconej szansy, bo nie wiem, czy kiedykolwiek dostanę kolejną w półfinale takiego turnieju z Rogerem po drugiej stronie siatki – powiedział Wawrinka.

Dla obu Szwajcarów sezon jeszcze się nie kończy, gdy inni będą opalać się na Malediwach, oni zagrają z Francją w Lille o Puchar Davisa. Na korcie ziemnym zbudowanym przez gospodarzy po to, by zwiększyć swoje szanse i jak najbardziej utrudnić rywalom życie. Francuzi przyjadą na ten mecz po spokojnym zgrupowaniu, Wawrinka i Federer po dreszczowcu w Londynie. Dla nich zejście na ziemię może być trudne, ale Puchar Davisa to jedyne trofeum – obok olimpijskiego złota w singlu – którego Federer jeszcze nie zdobył. Po kreczu w Londynie sztab Szwajcara wydał oświadczenie, w którym zapewnia, że Federer pojedzie do Francji i zrobi wszystko, by się wyleczyć do finału.

Reklama
Reklama

Zdecydowanym faworytem niedoszłego finału ATP Tour był jednak Novak Djoković, który odebrał już w Londynie nagrodę za to, że jest nr 1 w światowym rankingu na koniec roku. Serb został pierwszym graczem od czasu Ivana Lendla (1985, 1986, 1987), który zwyciężył w Masters trzy razy z rzędu. W hali, na twardej nawierzchni nie przegrał od dwóch lat. W Londynie spisywał się świetnie, jego półfinał z Kei Nishikorim trwał trzy sety, ale był tylko pozornie zacięty (trzeciego seta Djoković wygrał 6:0). Trudno się więc dziwić Japończykowi, który stwierdził, że w takiej formie Djoković jest w hali nie do pokonania. Wawrinka pytany o finał też wskazywał na Serba, ale dodawał, że wszystko zależy od tego jak 33-letni Federer czuje się po półfinale, wyczerpującym fizycznie i nerwowo. Chyba nawet nie przypuszczał, że jest jasnowidzem.

Nasza szansa na finał uleciała w sobotę, gdy Łukasz Kubot i Robert Lindstedt przegrali deblowy półfinał z Chorwatem Ivanem Dodigiem i Brazylijczykiem Marcelo Melo. Przegrali o włos, w super tie-breaku. Polak i Szwed już się rozstali, na nowy sezon mają swoje plany, Kubot chce jeszcze spróbować szansy w singlu, pojedzie na eliminacje Australian Open, ale są też powody do niepokoju. – Plany może mi pokrzyżować to, że po kontuzji nogi nie wrócę do pełni sił. Debel jest jednak dużo mniej wyczerpujący, kryje się tylko pół kortu, mniej biega. W singlu wymagania są o wiele większe, dlatego muszę najpierw sprawdzić na co mnie stać, niektórzy sportowcy po takiej kontuzji już nie wracali. Zagram w lidze czeskiej i francuskiej, wtedy zobaczymy, co będzie dalej – mówił Kubot „Rzeczpospolitej".

Jeszcze niedawno i my mogliśmy mieć nadzieję na pierwsze polskie singlowe emocje w męskim turnieju Masters od czasów Wojciecha Fibaka (finał 1976). Francuska „L'Equipe" na całej stronie opublikowała cztery zdjęcia. Byli na nich: Kei Nishikori, Milos Raonic, Grigor Dimitrow i Jerzy Janowicz. To oni mieli skoczyć do gardła obecnym asom. Trójka skacze: Nishikori i Raonic grali w Londynie, Dimitrow długo o to prawo walczył, tylko Janowicz poszedł inną drogą. Do zobaczenia za rok, za dwa lata? Trzeba mieć nadzieję, bo nie ma drugiej tak pięknej szopy do gry w tenisa jak O2 Arena.

Półfinały: N. Djoković (Serbia, 1) – K. Nishikori (Japonia, 4) 6:1, 3:6, 6:0; R. Federer (Szwajcaria, 2) – S. Wawrinka (Szwajcaria, 3) 4:6, 7:5, 7:6 (8-6).

Debel: I. Dodig (Chorwacja) i M. Melo (Brazylia 7) – Ł. Kubot (Polska) i R. Lindstedt (Szwecja, 8) 4:6, 6:4, 10-6; B. Bryan i M. Bryan (obaj USA, 1) – J. Benneteau i E. Roger-Vasselin (obaj Francja, 4) 6:0, 6:3.

Finał: B. i M. Bryan – I. Dodig i M. Melo 6:7 (5-7), 6:2, 10-7.

Tenis
Wim Fissette, trener Igi Świątek, dla „Rzeczpospolitej": Zawsze celem jest rozwój
Tenis
Po publikacji „Rzeczpospolitej” minister sportu reaguje na aferę w polskim tenisie
Tenis
Aryna Sabalenka – królowa twardych kortów
Tenis
Iga Świątek po US Open. Wróci jeszcze silniejsza
Tenis
Koniec marzeń. Iga Świątek nie zdobędzie drugiego tytułu w US Open, udany rewanż Amerykanki
Reklama
Reklama