Mirosław Żukowski z Londynu
Półfinałowy pojedynek Federera ze Stanem Wawrinką był morderczy, ale chyba nikt się nie spodziewał, że aż tak bardzo. – Próbowałem wszystkiego: masażów, środków przeciwbólowych, i nic to nie dało. Jest mi przykro – powiedział Federer publiczności tuż po niedzielnym finale debla. A kibice zareagowali tak jak można było się spodziewać: wybuchły brawa. Król Roger w Londynie zbudował sobie twierdzę, której nie pokona nawet tak bolesny dla wszystkich krecz. Zamiast oczekiwanego finału marzeń, fani tenisa zobaczyli w akcji Andy'ego Murraya w towarzyskim meczu z Djokoviciem oraz kilku sławnych oldbojów.
W tej sytuacji można śmiało powiedzieć, że półfinał Federera z Wawrinką był ukoronowaniem turnieju. Rzadko zdarza się okazja, by napisać, że Federer wygrał, bo miał szczęście, a już zupełnie niezwykłe jest to, że najlepszy gracz wszech czasów się z tym zgadza. Również niezbyt często w sporcie, gdzie przecież zwycięzców się nie sądzi, można z czystym sumieniem stwierdzić: chwała zwyciężonemu. Ku temu też jest pretekst: Wawrinka przegrał półfinał, choć na to nie zasłużył, gdyż zaprezentował się wspaniale. – Miałem szczęście, to jasne jak słońce. Gdyby Stan trochę lepiej serwował, wygrałby ten mecz. Z końcowej linii uderzał piłkę znakomicie. Udało mi się przetrwać tylko dlatego, że się nie zniechęciłem, zachowałem wolę walki. Ale jestem jak najdalszy od myślenia: udało się, gram dalej, tym gorzej dla niego. Porozmawiałem z nim natychmiast po meczu, by podnieść go na duchu. Po takim pojedynku nie można postąpić inaczej – mówił Federer.
Właśnie to, że Wawrinka zagrał znakomicie praktycznie bez pierwszego serwisu w kluczowych momentach, pokazuje jak istotne musiały być jego inne walory. Jednoręczny bekhend – wszyscy wiedzą, że jeden z najlepszych na świecie – to prawdziwe dzieło sztuki. Kibice tenisa powinni patrzeć i zapamiętywać, już niedługo takie uderzenia znikną, bo w czasach bezdusznej dwuręcznej skuteczności nikt ich nie uczy. – Można na ten mecz spojrzeć tak: byłem w półfinale Masters, zagrałem świetnie z najlepszym tenisistą w historii, miałem cztery meczbole. Ale jest też druga prawda: bardzo żałuję straconej szansy, bo nie wiem, czy kiedykolwiek dostanę kolejną w półfinale takiego turnieju z Rogerem po drugiej stronie siatki – powiedział Wawrinka.
Dla obu Szwajcarów sezon jeszcze się nie kończy, gdy inni będą opalać się na Malediwach, oni zagrają z Francją w Lille o Puchar Davisa. Na korcie ziemnym zbudowanym przez gospodarzy po to, by zwiększyć swoje szanse i jak najbardziej utrudnić rywalom życie. Francuzi przyjadą na ten mecz po spokojnym zgrupowaniu, Wawrinka i Federer po dreszczowcu w Londynie. Dla nich zejście na ziemię może być trudne, ale Puchar Davisa to jedyne trofeum – obok olimpijskiego złota w singlu – którego Federer jeszcze nie zdobył. Po kreczu w Londynie sztab Szwajcara wydał oświadczenie, w którym zapewnia, że Federer pojedzie do Francji i zrobi wszystko, by się wyleczyć do finału.