Wiadomo o co chodzi – choć precyzyjna krótka polska nazwa na to urządzenie nie istnieje. Teleskopowy wysięgnik, „monopod do selfie", „ręczny statyw", „rączka", „kijek" umożliwiający zamocowanie smartfona i niekiedy zdalne wyzwolenie migawki. Wszystko po to, by plan był szerszy i ujęcie bardziej efektowne.
Moda ma korzenie azjatyckie, szerzy się jednak wszędzie, dostrzegli to angielscy działacze tenisowi i ostrzegli, że przyjście na turniej wielkoszlemowy z takim przyrządem – nie będzie dobrze widziane.
Oficjalna zasada, zapisana w tegorocznym przewodniku dla gości odwiedzających turniej wimbledoński brzmi: „Wobec wielu innych ważnych wydarzeń sportowych i rozrywkowych, a także atrakcji kulturalnych, podczas mistrzostw Wimbledonu nie dopuszcza się «kijków selfie» na terenie klubu".
Rzecznik AELTC dodał, że zakaz po części spowodowany jest tym, że rzeczone przyrządy wnoszą na korty „wartość uciążliwości", ale przede wszystkim chodzi o to, by nie przeszkadzać widzom tenisowym w przyjemności oglądania meczów. Być może ta decyzja nie spodoba się części odwiedzających sławne korty przy Church Rd., ale ze zdaniem działaczy wimbledońskich zgadzają się i inni.
W Wielkim Szlemie pierwsi byli Australijczycy, ale byli łagodniejsi niż Anglicy – na kortach Melbourne Park wyznaczyli specjalne „strefy selfie", tylko tam można wyciągać kije i je używać. Wśród tych, którzy zabraniają wstępu z kijami fotograficznymi są już także angielskie kluby piłkarskie Manchester United i Tottenham Hotspur. Zanotowano też pierwsze urazy związane z kijkami – np. snowboardzista dostał krzesełkiem wyciągu podczas filmowania się na stoku.