Polka oddała Amerykance tylko trzy gemy, ale wynik nie oddaje przebiegu meczu. Navarro postawiła bowiem Świątek znacznie trudniejsze warunki niż Katerina Siniakova (6:3, 6:4), Rebecca Sramkova (6:0, 6:2), Emma Raducanu (6:0, 6:1) i Eva Lys (6:0, 6:1). W kluczowych momentach nie miała jednak w arsenale środków, żeby przełamać wiceliderkę światowego rankingu.
Środowy mecz potwierdził, że nasza tenisistka w ostatnich tygodniach przebyła długą drogę i – jak sama mówi - „piłka się jej słucha”. Oglądając jej mecze uśmiechać może się nie tylko trener Wim Fissette, ale także Daria Abramowicz, bo Świątek imponuje na korcie nie tylko skutecznym tenisem, ale i niezachwianym skupieniem. Oddała rywalkom jedynie 14 gemów - nniej w drodze do półfinału Australian Open traciły tylko Maria Szarapowa (9, 2013), Monica Seles (12, 1991) oraz Steffi Graf (12, 1989).
Czytaj więcej
Majątek ojca mógł otworzyć Emmie Navarro niemal każdą z życiowych dróg, ale ona wybrała własną. Amerykanka w ćwierćfinale Australian Open przegrała 1:6, 2:6 z Igą Świątek.
Australian Open. Iga Świątek bez litości. Nie musiała wychodzić ze strefy komfortu
Navarro to zawodniczka z innej półki, niż cztery poprzednie przeciwniczki Polki, ale nasza tenisistka i tak w pierwszym secie nie dała jej nadziei. Fissette zapowiadał, że w tenisie raszynianki będą nowe elementy, bo chce pracować nad skrótami oraz wolejem, ale tym razem Świątek nie szukała niestandardowych rozwiązań. Nie musiała wychodzić ze strefy komfortu, zagrała po prostu swoje największe hity.
Pierwsza partia trwała 35 minut. Polka agresywnie atakowała drugie podanie rywalki – Amerykanka tylko co trzecie kończyła punktem – a sama popełniła jedynie sześć niewymuszonych błędów. Walki na korcie było więcej, niż wskazuje wynik, ale w kluczowych momentach Polka udzielała rówieśniczce lekcji. Podobnie wyglądał drugi set. Świątek popełniła w nim więcej błędów (14), a Navarro poprawiła nieco drugi serwis (41 proc.), lecz te najważniejsze punkty padały łupem faworytki.