Londyn to dla Igi wciąż niezdobyta ziemia. Nigdy nie zaszła tam dalej niż do ćwierćfinału. Ostatni tydzień dał jednak solidne argumenty, by wierzyć, że tę barierę może wreszcie przekroczyć.
W Bad Homburg, czyli próbie generalnej przed Wimbledonem, Świątek była bliska pierwszego od ponad roku turniejowego zwycięstwa. Przegrała wprawdzie 4:6, 5:7 z rozstawioną z numerem 1 Jessicą Pegulą, ale w trzech wcześniejszych meczach (z Wiktorią Azarenką, Jekateriną Aleksandrową i Jasmine Paolini) nie straciła nawet seta, imponowała luzem i pewnością siebie. Co najważniejsze, widać było, że gra na trawie zaczęła sprawiać jej przyjemność, a praca z trenerem Wimem Fissette’em, który został przecież zatrudniony po to, by Iga zwyciężała również na tej nawierzchni, w końcu przynosi efekty.
Iga Świątek awansowała w rankingu WTA
– Ten turniej pokazał, że jest dla mnie nadzieja na trawie – mówiła Świątek, dla której był to pierwszy w seniorskiej karierze finał na tej nawierzchni. Już przed kamerami Canal+ Sport dodała: – Na pewno jestem trochę rozczarowana. Mecz był na żyletki. Czułam, że miałam szansę przełamać Jessie, ale ona gra lepiej na trawie, dlatego cieszę się, że udało mi się jej postawić. Nie będę miała dużo czasu na regenerację przed Wimbledonem, ale dla mnie najważniejsze jest, że zyskałam pewność dzięki rozegraniu tutaj tylu meczów.
Czytaj więcej
Amerykańska tenisistka Coco Gauff jest dziś najlepiej zarabiającą kobietą w świecie sportu oraz t...
Później już na Instagramie dodała, że jest dumna z pracy, którą w ostatnich tygodniach wykonał cały zespół. „Ten codzienny wysiłek i zaangażowanie w połączeniu z odwagą i zabawą dały świetny wynik” – napisała. Zaznacza jednocześnie, że nadal ma wiele do poprawy, bo trawa to wymagająca i zdradliwa nawierzchnia. – Tu naprawdę musisz ufać swoim uderzeniom. Nie możesz się cofać. Każde zagranie, które da rywalce więcej czasu na reakcję, będzie prawdopodobnie tym, przez które przegrasz wymianę – podkreśla.