Polka od początku dyktowała warunki na korcie. Kolejne występy Świątek w Australian Open – także wcześniejsze 6:3, 6:4 z Kateriną Siniakovą oraz 6:0, 6:2 z Rebeccą Sramkovą - potwierdzają, że do jej tenisa chyba na dobre wróciła zabójcza dla rywalek regularność. Już pierwsze gemy zwiastowały, że zamiast widowiska zobaczymy raczej na Rod Laver Arena zwycięstwo zaserwowane na zimno.
Pierwszy set był w wykonaniu Świątek wręcz perfekcyjny. Polka zdobyła 29 punktów, a Brytyjka – 12. Raducanu była bezradna. Nie miała recepty na podanie Świątek. Sama w polu serwisowym była zaś bezbronna. Jej pierwsze podanie często lądowało w siatce (52 proc. skuteczności), a drugie nasza tenisistka atakowała bardzo agresywnie, co przynosiło dwa przełamania i seta trwającego 32 minuty.
Iga Świątek – Emma Raducanu. Nastoletnie mistrzynie, których drogi się rozeszły
Oglądając tak jednostronny mecz można było zapomnieć, że po korcie biega nie jedna, lecz dwie wielkoszlemowe mistrzynie. Obie osiągnęły to jako 19-latki – Polka w Roland Garros (2020), a Brytyjka jako kwalifikantka w US Open (2021), zostając chyba największą tenisową sensacją XXI wieku - lecz później ich kariery rozjechały się w zupełnie inne kierunki.
Kiedy Świątek wzmacniała pozycję w kobiecym tenisie, żeby wkrótce zająć miejsce na czele rankingu po abdykacji Asleigh Barty, Raducanu błyszczała w reklamach. Korzystając z nietuzinkowej urody i brytyjskiego paszportu podpisała kontrakty z British Airways, Diorem, Evian, HSBC, Porshe, Tiffany'm, Vodafone i Nike, szybko zostając jedną z najlepiej opłacanych zawodniczek w tourze.