Polka od początku dyktowała warunki na korcie. Kolejne występy Świątek w Australian Open – także wcześniejsze 6:3, 6:4 z Kateriną Siniakovą oraz 6:0, 6:2 z Rebeccą Sramkovą - potwierdzają, że do jej tenisa chyba na dobre wróciła zabójcza dla rywalek regularność. Już pierwsze gemy zwiastowały, że zamiast widowiska zobaczymy raczej na Rod Laver Arena zwycięstwo zaserwowane na zimno.
Pierwszy set był w wykonaniu Świątek wręcz perfekcyjny. Polka zdobyła 29 punktów, a Brytyjka – 12. Raducanu była bezradna. Nie miała recepty na podanie Świątek. Sama w polu serwisowym była zaś bezbronna. Jej pierwsze podanie często lądowało w siatce (52 proc. skuteczności), a drugie nasza tenisistka atakowała bardzo agresywnie, co przynosiło dwa przełamania i seta trwającego 32 minuty.