Włoszka i Chorwatka stworzyły trwające blisko trzy godziny widowisko, o którym niełatwo będzie zapomnieć. To był najdłuższy półfinał w dziejach kobiecego Wimbledonu. Paolini (jej babcia jest Polką, a dziadek Ghańczykiem z duńskim paszportem) została pierwszą tenisistką z Italii, która awansowała do finału dwóch różnych turniejów Wielkiego Szlema. Była rozstawiona z „siódemką”, więc wywiązała się z roli faworytki, choć obie tenisistki miały w tym meczu mocne argumenty.
Narracja, zgodnie z którą mecz Vekić - Paolini to przede wszystkim starcie siły serwisu ze sprytem byłaby krzywdzące dla tej pierwszej, ale nie można nie dostrzec, że o finał Wimbledonu rywalizowały na korcie centralnym tenisistki o zupełnie różnych atutach.
Czytaj więcej
Novak Djoković miesiąc po zabiegu, który miał go wyeliminować z turnieju, zagra o awans do finału Wimbledonu. - Jest nadczłowiekiem - nie ma wątpliwości Carlos Alcaraz.
Jasmine Paolini może być najniższą mistrzynią Wimbledonu
Chorwatka jest wysoka (1.79 m) i od początku turnieju czerpie korzyści z serwisu: miała przed półfinałem 28 asów, wygrała 86 proc. gemów po własnym podaniu. - Dzięki sile, wzrostowi oraz przyspieszeniu główki rakiety może mieć jeden z najlepszych serwisów na świecie — przekonywała na łamach „L’Equipe” jej trenerka Pam Shriver. Teraz Vekić także sięgała po argument atomowego podania w kluczowych momentach, ale to nie zawsze działało.