Pierwszy set obiecywał popołudnie bez inspirujących historii, bo oglądaliśmy mecz błędów, podczas którego — w decydujących momentach — więcej spokoju zachowywała liderka rankingu WTA. Przerwa między partiami zmieniła jednak obraz spotkania. Świątek wciąż była niepewna, a Putincewa wróciła na kort w nowych szatach. Nasza tenisistka mogła mieć wrażenie, że odbija piłkę od ściany.
Rywalka w drugim secie popełniła jeden niewymuszony błąd. Polka poprosiła o przerwę toaletową, bo musiała nie tylko znaleźć własne ustawienia fabryczne, ale także rozstroić rywalkę, która z każdym kolejnym gemem grała coraz efektowniej. Nie udało się, Putincewa wciąż była jak walec. Słońce, które pojawiło się przed trzecim setem na londyńskim niebie, tego dnia świeciło właśnie dla niej.
Czytaj więcej
Andy Murray zagra jeszcze na tegorocznym Wimbledonie w deblu i mikście, ale tenisowy świat traci właśnie kolejnego z przedstawicieli „wielkiej czwórki”.
Kazaszka wygrała dziewięć gemów z rzędu i w trzecim secie prowadziła 4:0. Kiedy Świątek obroniła własny serwis mogliśmy jeszcze mieć nadzieję, że zdobędzie się na taki powrót, jak podczas Roland Garros w meczu z Naomi Osaką, budując na tym pewność siebie, która poniesie ją przez turniej, ale tego dnia rywalka była lepsza i zasłużenie przeżyła jeden z piękniejszych dni w karierze.
Dlaczego Iga Świątek odpadła z Wimbledonu
Putincewa może się uśmiechać, bo turniej w Londynie to tenisowy święty Graal. Czterokrotny mistrz Rod Laver w 1971 roku zapisał w dzienniku, że „aktor na Broadwayu, śpiewak w La Scali oraz tancerz Teatru Bolszoj doskonale rozumieją, co czuje tenisista na Wimbledonie", choć mowa o człowieku, który kortu swojego imienia doczekał się nie przy Church Road, lecz na Australian Open.