Wimbledon: polski dzień kobiet

Dwaj mężczyźni odpadli, trzy kobiety awansowały – to polski bilans pierwszego dnia Wimbledonu. Los Huberta Hurkacza podzielił Kamil Majchrzak, do zwycięskiej Mai Chwalińskiej dołączyły Katarzyna Kawa i Magda Linette

Aktualizacja: 27.06.2022 23:08 Publikacja: 27.06.2022 22:37

Wimbledon: polski dzień kobiet

Foto: AFP

Na konferencję prasową z Hubertem Hurkaczem nie czekaliśmy długo. Przyszedł, otarł łzę i powiedział: – Trudno opisać, co czuję. Smutno, że tak się to skończyło. Na pewno nie czułem się komfortowo na wimbledońskich kortach. Nie było to jeszcze to, czego bym oczekiwał. Pierwszy mecz gra się tu zawsze inaczej. Walka w piątym secie byla wyrównana, deszczowa przerwa była raczej na plus, ale rywal był ostatecznie lepszy o dwie piłki. Porozmawiam z trenerem o meczu, co mogłem zrobić lepiej i życie będzie toczyło się dalej.

Kto widział z bliska polskiego tenisistę, widział, że porażka boli go potężnie. Hubert nie szukał jej wytłumaczenia daleko od siebie. – Wiedziałem, że to będzie bardzo trudny mecz i taki był. Najbardziej przeszkadzały mi moje uderzenia, bo nie lądowały tak, gdzie bym chciał – powtarzał.

Na pytanie, ile czasu zajmie mu przełknięcie zawodu i powrót do normalności rzekł tylko: – Chwilę zajmie. Przyjeżdża się na te ogromne turnieje z chęcią dobrej gry i dziś tej dobrej gry za bardzo nie było. Tego szkoda. Teraz na pewno odpocznę kilka dni. Cieszę się, że była ze mną w Londynie rodzina.

Iga Świątek gra pierwsza we wtorek na korcie centralnym od 14:30, Magdalena Fręch z Włoszką Camilą Giorgi (nr 21) jako czwarta na korcie nr 4 (start gier od 12:00), po jednym meczu kobiecym i dwóch męskich. Określić godzinę początku tego spotkania zatem trudno, można tylko napisać: późnym popołudniem lub wieczorem.

W czasie, gdy to mówił, kończył mecz Kamil Majchrzak. Przegrał z Thanasim Kokkinakisem 6:7 (5-7), 2:6, 5:7. Wynik wstydu nie przynosi, ale satysfakcji nie daje, tym bardziej, że Polak miał szanse zwycięstwa w pierwszym i trzecim secie. Jeśli wierzyć Kamilowi, zadecydował nieco lepszy serwis Australijczyka.

Całą polską radość z pierwszego dnia turnieju dały trzy panie. Maja Chwalińska z wielu powodów największą, ale Katarzyna Kawa po zwycięstwie 6:4, 3:6, 7:5 nad Rebeccą Marino i Magda Linette po pokonaniu 6:1, 6:4 Fernandy Contreras Gomez też niemałą. Jedna dołączyła do grupy bojowych kwalifikantek, które nie skończyły sukcesów na wstępnej fazie turnieju, druga pokazała nie pierwszy raz, że jest już tenisistką dojrzałą, świadomą swej siły i z niżej klasyfikowanymi rywalkami raczej przegrać nie może.

Pani Magda, choć w Wimbledonie gra siódmy raz, dopiero w 2019 roku dotarła do trzeciej rundy (tak samo jak w 2021) i ma silną nadzieję na kolejny krok w górę. – Rezerwy mam raczej w głowie. Tenisowo potrafię wystarczająco wiele, by wygrywać nawet z najlepszymi, ale problem w tym, by zyskać odpowiednią stabilność gry i przełożyć umiejętności z treningów na korty turniejowe – mówiła po meczu z Meksykanką. Pochwaliła też polskich kibiców, którzy dali odpór okrzykom rodaków pani Fernandy i licznie stawili się do robienia wspólnych zdjęć z rakietą nr 2 w Polsce.

Katarzyna Kawa zagra w środę z Tunezyjką Ons Jabeur (nr 3 turnieju, pierwszy mecz 6:1, 6:3 z kwalifikantką Mirjam Bjorklund), Magda Linette z Niemką, ale z Puszczykowa, czyli z Andżeliką Kerber (nr 15), która zwyciężyła Kristinę Mladenovic 6:0, 7:5.

Wimbledon po angielsku widać oczywiście zupełnie inaczej. Najważniejszym punktem programu z miejscowego punktu widzenia były mecze Emmy Raducanu (wygrała z Alison Van Uytvanck 6:4, 6:4) oraz Andy'ego Murraya. Sir Andy pokonał Australijczyka Jamesa Duckwortha 4:6, 6:3, 6:2, 6:4, co wystarczy do zwyczajowych zachwytów i prognoz awansu Szkota co najmniej do półfinału.

Iga Świątek gra pierwsza we wtorek na korcie centralnym od 14:30, Magdalena Fręch z Włoszką Camilą Giorgi (nr 21) jako czwarta na korcie nr 4 (start gier od 12:00), po jednym meczu kobiecym i dwóch męskich. Określić godzinę początku tego spotkania zatem trudno, można tylko napisać: późnym popołudniem lub wieczorem.

—Krzysztof Rawa z Wimbledonu

Na konferencję prasową z Hubertem Hurkaczem nie czekaliśmy długo. Przyszedł, otarł łzę i powiedział: – Trudno opisać, co czuję. Smutno, że tak się to skończyło. Na pewno nie czułem się komfortowo na wimbledońskich kortach. Nie było to jeszcze to, czego bym oczekiwał. Pierwszy mecz gra się tu zawsze inaczej. Walka w piątym secie byla wyrównana, deszczowa przerwa była raczej na plus, ale rywal był ostatecznie lepszy o dwie piłki. Porozmawiam z trenerem o meczu, co mogłem zrobić lepiej i życie będzie toczyło się dalej.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Tenis
Finał marzeń w Madrycie. Iga Świątek zagra z Aryną Sabalenką
Tenis
Magiczny tenis Igi Świątek. Jest drugi kolejny finał w WTA w Madrycie
Tenis
Rywalka Igi Świątek: „Jestem starsza i mądrzejsza”
Tenis
Madryt we łzach. Wzruszające pożegnanie Rafaela Nadala
Tenis
Hubert Hurkacz żegna się z Madrytem. Serwis tym razem nie pomógł
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił