Na konferencję prasową z Hubertem Hurkaczem nie czekaliśmy długo. Przyszedł, otarł łzę i powiedział: – Trudno opisać, co czuję. Smutno, że tak się to skończyło. Na pewno nie czułem się komfortowo na wimbledońskich kortach. Nie było to jeszcze to, czego bym oczekiwał. Pierwszy mecz gra się tu zawsze inaczej. Walka w piątym secie byla wyrównana, deszczowa przerwa była raczej na plus, ale rywal był ostatecznie lepszy o dwie piłki. Porozmawiam z trenerem o meczu, co mogłem zrobić lepiej i życie będzie toczyło się dalej.
Kto widział z bliska polskiego tenisistę, widział, że porażka boli go potężnie. Hubert nie szukał jej wytłumaczenia daleko od siebie. – Wiedziałem, że to będzie bardzo trudny mecz i taki był. Najbardziej przeszkadzały mi moje uderzenia, bo nie lądowały tak, gdzie bym chciał – powtarzał.
Na pytanie, ile czasu zajmie mu przełknięcie zawodu i powrót do normalności rzekł tylko: – Chwilę zajmie. Przyjeżdża się na te ogromne turnieje z chęcią dobrej gry i dziś tej dobrej gry za bardzo nie było. Tego szkoda. Teraz na pewno odpocznę kilka dni. Cieszę się, że była ze mną w Londynie rodzina.
Iga Świątek gra pierwsza we wtorek na korcie centralnym od 14:30, Magdalena Fręch z Włoszką Camilą Giorgi (nr 21) jako czwarta na korcie nr 4 (start gier od 12:00), po jednym meczu kobiecym i dwóch męskich. Określić godzinę początku tego spotkania zatem trudno, można tylko napisać: późnym popołudniem lub wieczorem.
W czasie, gdy to mówił, kończył mecz Kamil Majchrzak. Przegrał z Thanasim Kokkinakisem 6:7 (5-7), 2:6, 5:7. Wynik wstydu nie przynosi, ale satysfakcji nie daje, tym bardziej, że Polak miał szanse zwycięstwa w pierwszym i trzecim secie. Jeśli wierzyć Kamilowi, zadecydował nieco lepszy serwis Australijczyka.