Można się zgodzić z opiniami, że mecz Sereny z Venus wyłoni przyszłą mistrzynię. Młodsza z sióstr dała sobie radę z Severine Bremond mniej więcej tak samo jak starsza z Polką. Córki pana Williamsa zagrają ze sobą po raz 17. Po finale Wimbledonu 2008 (7:5, 6:4 wygrała Venus) bilans jest równy: każda wygrała osiem spotkań. Amerykańskie siostry po raz pierwszy spotkały się w Wielkim Szlemie w tak wczesnej fazie turnieju – to efekt ich wcześniejszych kontuzji i skracania planu startów.
Od zawsze nie lubią grać przeciw sobie, Venus powiedziała kiedyś, że życie na korcie byłoby znośniejsze, gdyby nie obecność supersiostry. Walczą na poważnie. Jest niemal pewne, że na korcie im. Arthura Ashe’a z rakiet będą szły iskry.
Agnieszka Radwańska nie ma jeszcze sposobu na wygrywanie z siostrami Williams, jeśli są one zdrowe, lecz start najlepszej z Polek w trzecim w karierze turnieju US Open nie wypadł źle. Nie można było oczekiwać, że Radwańska zmiecie z kortu jedną, a potem drugą siostrę Williams. Trzeba doceniać trzy pewne zwycięstwa nad tymi, z którymi tenisistka z Krakowa ma już obowiązek wygrywać, nie można pominąć oceny samej Venus Williams, która powiedziała, że tenisowy świat dostrzega już dziewczynę znad Wisły.
– Myślę, że nawet w tym ostatnim meczu wykonała dobrą robotę, odbiła wiele piłek, wytrzymywała ten wyścig. Potrafiła nawet przyspieszać wymiany. Ma swój szczególny styl gry, zupełnie różny od tego, co pokazuje większość dziewczyn. Ten styl naprawdę jej pasuje i pomaga w zwycięstwach. Wiadomo przecież, że większość tenisistek nie lubi z nią grać. Ona potrafi każdą wyrzucić z turnieju, nie wolno jej zlekceważyć – mówiła Amerykanka po spotkaniu.
Sezon wielkoszlemowy starsza z sióstr Radwańskich zakończyła na dwóch ćwierćfinałach (Australian Open i Roland Garros) i dwóch czwartych rundach (Wimbledon i US Open). Takiej regularności na wszystkich nawierzchniach i w każdej części sezonu nie miał nawet Wojciech Fibak.