To nie był scenariusz przewidywany przez kibiców w Nowym Jorku, nawet jeśli przed niedzielnym dokończeniem Murray prowadził z Nadalem 6:2, 7:6 (7-5) i 2:3.Gdy wychodzili ponownie na kort im. Louisa Armstronga świeciło słońce, z Hiszpana buchała energia i nawet kilka dobrych zagrań brytyjskiego tenisisty nie zmieniło losów trzeciego seta. Jedno przełamanie serwisu z soboty wystarczyło, by Nadal wygrał 6:4.
Wydawało się, że ciąg dalszy będzie podobny, tym bardziej że początek kolejnego seta znów dał przewagę Hiszpanowi. Niewielu tenisistów na świecie dałoby sobie z Nadalem radę, gdyby przegrywali 1:2, wcześniej nie wykorzystali siedmiu piłek dających gema i do tego jeszcze kolejność serwowania wypadałaby na faworyta.
Andy Murray dał radę. Niełatwo wytłumaczyć jak, bo Nadal grał dobrze, ale zderzył się z niezłomną wiarą Szkota, że można pokonać najlepszego na świecie. Każde małe niepowodzenie za chwilę zamieniał w swój sukces. Zdecydował się na ryzyko potężnych uderzeń w linie i choć nie zawsze się udawało, los uśmiechał się do Szkota. Wyrównanie na 3:3 przyszło dość szybko, potem jeszcze parę gemów i gdy Nadal serwował przegrywając 4:5, znów widzieliśmy Murraya z soboty – pozornie zmęczonego, ale spokojnego i pewnego swoich zagrań.
Przedostatnia wymiana była jedną z kilku w tym meczu, za które można przyznawać nagrody w kategoriach sportowej estetyki. Pierwszy meczbol był ostatnim, to także niezwykła sprawa, gdy gra się z Nadalem. Mecz skończył się wymianą grzeczności, to też nowa cecha raczej mało okrzesanego Szkota. Zwycięstwa uszlachetniają?
Dzień wcześniej też było ciekawie. Murray grał z Nadalem pięć razy, wszystkie mecze przegrał, więc publiczność była zdumiona przebiegiem pierwszych setów. Serwisy Szkota łatwo rozbijały obronę Hiszpana, a jak nie, to uderzenia z głębi kortu dopełniały dzieła. Pół godziny i 6:2, szmer niedowierzania na trybunach, faworyt też zdziwiony kręcił głową.Nie od dziś uważano, zwłaszcza na Wyspach, że Murray ma wielki talent, lecz potwierdzenie przychodziło w mniejszych turniejach ATP, w największych imprezach 21-letni tenisista nie potrafił sprostać oczekiwaniom rodaków. Gubiła go zbytnia pobudliwość, byle załamanie w gemie potrafiło zmienić się w stratę seta i meczu. Tym razem był zdumiewająco spokojny, gdy coś szło nie tak.