Federer wygrał ten finał, bo z wyjątkiem paru chwil w końcówce nie przespał niemal żadnej piłki meczu. Ruszył na rywala najszybciej jak potrafi, czarował technicznymi zagrywkami, zmieniał rotację, atakował przy siatce i przede wszystkim buchała z niego pewność siebie.Tenisiści mieli wspólnego rywala – silny wiatr na największym korcie w Nowym Jorku. Szwajcar szybciej potrafił przystosować się i do tego problemu. O pierwszym secie Brytyjczyk musiał szybko zapomnieć i chyba trochę mu się udało. Potrzebował jednak jeszcze lekkiego złagodzenia szturmu Federera, by wyrównać grę. W drugim secie przegrywał 0:2, odrobił stratę gema serwisowego i do stanu 5:5 wydawało się, że jeszcze nie wszystko było stracone dla kandydata na mistrza.
Drugie przyspieszenie szwajcarskiego tenisisty było za mocne. Po kilkunastu minutach decydującego seta było już 4:0 dla obrońcy tytułu. Szkot dyskretnie pocierał prawe kolano, chyba trochę go bolało. To jednak niewielkie usprawiedliwienie. 5:0 przyszło po minucie, na honorowy gem dla Murraya też nie trzeba było długo czekać. Potem był jeszcze zryw dzielnego Szkota, odrobiony jeden gem, i wreszcie po paru nerwowych wymianach szwajcarska radość.
To 13. wielkoszlemowy tytuł Federera, do wyrównania rekordu Pete’a Samprasa zostało już tylko jedno zwycięstwo. Rekord pięciu kolejnych zwycięstw w Nowym Jorku to też sprawa historyczna, przed nim zrobił to Bill Tilden w latach 20.
Skład finału mężczyzn wywołał duże emocje, ale trochę inne od spodziewanych. Federer – to nikogo nie zdziwiło, ale Murray, mimo zasłużonego uznania dla jego talentu, nie był powszechnie typowany do półfinałowego zwycięstwa nad Rafaelem Nadalem. Ostatnim brytyjskim tenisistą w finale US Open był przed Szkotem w 1997 roku Greg Rusedski, przeszczepiony na Wyspy z Kanady. Ostatnim zwycięzcą z dawnego imperium – Fred Perry, który wygrał w 1936 roku. Trudno się dziwić Brytyjczykom, że tak bardzo chcieli nowego sukcesu. Łudzili się, bo przecież przed tym finałem Federer i Murray grali ze sobą trzy razy i 2-1 prowadził Szkot.Andy Murray był jednym z tych, którzy studzili nadzieje rodaków. – Federer ma znacznie więcej doświadczenia w takich sytuacjach, dla mnie to coś nowego – mówił i, jak się okazało, miał rację.
Wszyscy zapamiętali pierwsze uderzenie Sereny Williams w finale. Potężny bekhend amerykańskiej tenisistki, zwycięska piłka w korcie, zamach tak duży, że z ucha tenisistki wyleciał kolczyk. Jak się zaczęło, tak skończyło, chociaż Serbka w czasie meczu zapomniała o wszystkich swych boleściach i była prawie równorzędną rywalką dla mistrzyni.