Tata Radwański sam sobie narzucił zakaz kortowy. Siadł daleko i wysoko, za grubą szybą najwyższego piętra Millenium Building, najbardziej okazałego budynku Wimbledonu. Do córki miał co najmniej 100 metrów w linii prostej, ale widoczność znakomitą.
Blisko, na rozgrzanej słońcem trybunce kortu nr 5 pojawili się mama Radwańska, siostra Urszula, menedżer, trener kadry kobiecej, prezes związku, słowacka narzeczona Łukasza Kubota i jeszcze kilka ważnych osób, z Wojciechem Fibakiem włącznie, którym wygrana Agnieszki też leżała na sercu, ale lepiej potrafią tłumić emocje niż pan Robert.
[srodtytul]Węgierski pomysł[/srodtytul]
Melinda Czink okazała się tenisistką na tyle wymagającą, by pierwszy mecz Polki trwał ponad godzinę i było w nim kilka akcji, które przypomniały Radwańską z dobrych wimbledońskich dni.
Węgierka miała pomysł, by wygrać siłą. Mocny forhend, płaski lot piłki, to robiło wrażenie, ale ze skutecznością bywało różnie. Gdy Czink chciała do siły dorzucić trochę zagrań technicznych, jej kłopoty rosły. Prawdę mówiąc, prowokowała je Agnieszka. Nie nadużywała skrótów, ale te, które zagrała, w większości zostawiały na korcie zadyszaną i bezradną Węgierkę.