Kto jeszcze nie zna Davida Goffina, powinien obejrzeć jego grę, bo to żywy przykład jak nie będąc dwumetrowym facetem grać dobrze w tenisa wśród gigantów. Szybkie nogi, szybkie ręce, mądra taktyka – to bardzo pomaga, gdy trzeba przeciwstawić się potędze serwisu.
Belg to równieśnik Janowicza, więc mniej więcej o tej samej porze zastukali do drzwi wielkiego tenisa – w 2012 roku. Grają tak różnie, że aż miło patrzeć na przeciwieństwo stylów i narzędzi do zdobywania punktów.
Liczyć na zwycięstwo Polaka nad 20. tenisistą świata nie wydawało się jednak przesadą, ale pod warunkiem, że Janowicz zagra mniej więcej tak, jak dwa dni wcześniej w pierwszym lub trzecim secie z Roberto Bautistą Agutem – spokojnie, pewnie przy podaniu, aktywnie w ataku.
Było nieco gorzej, oba sety Janowicz zaczął od straty gema serwisowego, dla Goffina taki mały zysk zwykle wystarcza do sukcesu. Choć tenisista z Łodzi miał dobre chwile na korcie, był często karany za drobne błędy, brak konsekwencji lub krótki spadek koncentracji.
W połowie drugiego seta, gdy było 4:3 dla Belgia, Janowicz stracił punkt za dyskusję z sędzią, gdy zbyt żywiołowo protestował z powodu nietrafnych, jego zdaniem, wskazań czujnika wykrywającego uderzenia piłki w siatkę przy serwisie. Kara finansowa też będzie. Za chwilę było 5:3 i 6:3 dla Belga. Nerwy są złym doradcą.