Reklama
Rozwiń

Londyn prawdę nam powie

Wimbledon. Serena Williams i Roger Federer chcą przejść do historii, my pragniemy odrodzenia Agnieszki Radwańskiej i Jerzego Janowicza. Dzisiaj początek turnieju.

Publikacja: 28.06.2015 21:33

Agnieszka Radwańska – finał w Eastbourne przywrócił nadzieję na udany Wimbledon

Agnieszka Radwańska – finał w Eastbourne przywrócił nadzieję na udany Wimbledon

Foto: AFP

Korty gotowe, główne trofea błyszczą w gablotach muzeum, w banku czeka dwa razy po 1,88 mln funtów dla mistrza i mistrzyni, oraz 64 razy po 29 tys. funtów dla pokonanych w pierwszych meczach singlowych.

Wimbledon 2015 rozpoczną o 13 czasu brytyjskiego (14 w Polsce) od spotkania obrońcy tytułu Novaka Djokovicia z Philippem Kohlschreiberem na korcie centralnym i Sereny Williams z Margaritą Gasparian z korcie nr 1. Na pozostałych kortach trzeci turniej wielkoszlemowy roku wystartuje nieco wcześniej – o 11.30.

Jerzy Janowicz ma wyznaczone spotkanie na korcie nr 15 z Marcelem Ilhanem jako czwarte, czyli ostatnie. Rywalizację Urszuli Radwańskiej z Ediną Gallovits-Hall zaplanowano na korcie nr 7, mecz jest trzeci w kolejce. Na placu nr 11 trochę wcześniej powinny zagrać deblistki Alicja Rosolska i Kanadyjka Gabriele Dabrowski. Program na poniedziałek nie przewiduje gry Agnieszki Radwańskiej i Magdy Linette. One i reszta polskiej ekipy pojawią się na wimbledońskiej trawie we wtorek i środę.

Debel a sprawa polska

Agnieszce Radwańskiej znów należy się odrobina zaufania z powodu osiągnięć w Eastbourne i to nawet pomimo finałowej porażki z Belindą Bencic. Wprawdzie ta nieco bolesna przegrana (0:6 w trzecim secie) każe wstrzymywać się z wielkim optymizmem, lecz na mały już jest miejsce. Agnieszka na trawie grać umiała i umie.

W Wimbledonie nigdy wcześnie nie odpadała, w zeszłym roku przegrała w czwartej rundzie z Jekateriną Makarową. Gra w tym turnieju po raz dziesiąty. Drabinka podpowiada, że decydujący o ocenach powinien być mecz Polki w 1/8 finału, zapewne z Petrą Kvitovą, ale ostrożność każe nie patrzeć tak daleko, tylko trzymać kciuki za każde kolejne zwycięstwo.

Jerzemu Janowiczowi dobre słowo należy się za przebłyski skutecznej gry w Halle. Najlepszy polski tenisista potem nie grał, lecz skoro forma szła w górę, wierzmy, że wystarczy na Turka Ilhana, a także na kolejny mecz – zapewne trudny, z Kevinem Andersonem. W przypadku najlepszych polskich rakiet słychać było nieraz: Wimbledon prawdę wam powie, więc przyszedł czas weryfikacji.

Magda Linette i Urszula Radwańska nie muszą stawiać sobie najwyższych celów, każda wygrana runda to sukces, który podbuduje ich pozycję w pierwszej setce rankingu WTA.

Rzetelność każe wspomnieć, że większość wielkoszlemowych finałów Polek i Polaków zanotowano w deblu, więc choć to dla niektórych nieco mniej znacząca rywalizacja, czasem musi wystarczyć. Jest w niej w Wimbledonie czwórka Polek (oprócz Rosolskiej – Linette, Paula Kania i Klaudia Jans-Ignacik) i czterech Polaków (Łukasz Kubot, Mateusz Kowalczyk, Marcin Matkowski i Mariusz Fyrstenberg), więc im też poświęćmy chwile życzliwej uwagi.

Patrzeć na Serenę

Gdyby na wynik Wimbledonu 2015 mogły wpłynąć opinie kibiców, to turniej kobiecy na pewno wygrałaby Serena Williams. Trudno o lepszą kandydatkę: zwyciężyła w tym roku w Melbourne, zwyciężyła w Paryżu, zaliczyła pół Wielkiego Szlema – tego nie widziano od 15 lat.

Całego Wielkiego Szlema nikt nie zdobył od 1988 roku, czyli od czasu Steffi Graf. Skoro Amerykanka twierdzi, że jej celem jest tworzenie historii tenisa, okazja do zapisania kolejnej strony jest oczywista. Serena wygrała już 20 turniejów Wielkiego Szlema, Graf – 22. Miłośnicy statystyk wiedzą też dobrze – panna Williams wygrała również US Open 2014, więc z Wimbledonem 2015 miałaby „Szlem Sereny" – już po raz drugi (pierwszy zaliczyła w latach 2002–2003).

– Nie czuję żadnej presji związanej z wygraniem wszystkich czterech turniejów w jednym roku kalendarzowym – stwierdziła w Londynie najbardziej zainteresowana. – Byłoby świetnie dla tenisa, gdyby to zrobiła – dodał Rafael Nadal.

Są też głosy, że za wcześnie na takie spekulacje, że lepiej najpierw zrobić swoje, potem o tym opowiadać (Andy Murray), że ostatni raz Serena wygrała w Londynie w 2012 roku, potem przegrywała z Alize Cornet w 1/16 finału (2014) i Sabine Lisicki w czwartej rundzie (2013)..

Serb, Szwajcar, Szkot

W przypadku Novaka Djokovicia ciekawość dotyczy tego, czy Serb odrodzi się po przegranym ze Stanem Wawrinką finale Roland Garros. Tam miał budować swą sławę niezwyciężonego, zdobyć „Szlem Novaka", wyszło inaczej, nawet jeśli po drodze pokonał Nadala. Obrońca tytułu przed Wimbledonem grał mało, dwie pokazówki w turnieju The Boodles, przegrana z Alexem Zverevem i wygrana z Richardem Gasquetem niewiele wyjaśniły, choć bukmacherzy nie mają lepszego kandydata do kolejnej wygranej.

Wielu kibiców wolałoby zapewne, by złocisty puchar w drugą niedzielę turnieju odbierał z rąk członka brytyjskiej rodziny królewskiej Roger Federer. Szwajcar po raz ósmy? Czemu nie, choć ma już 33 lata. W sobotę mówił, że przygotowywał się jak zawsze, że zdrowie jest. W ubiegłym roku rozegrał pięć setów w finale z Djokoviciem, ostatnio wygrał turniej w Halle jak za dawnych lat.

Z brytyjskiej perspektywy nic się nie zmienia. Szkot Andy Murray, mistrz z 2013 roku, ten, który 77 lat po triumfie Freda Perry'ego przywrócił Wimbledonowi lokalną dumę, znów ma narodowy obowiązek ponownego sukcesu.

Od tamtego osiągnięcia upłynęło sporo wody w Tamizie, Murray nie wygrał już więcej w Wielkim Szlemie, bywał wysoko, ale nie na szczycie. Brytania trzyma się jednak marzeń, wierzy w magię małżeństwa (od ślubu Szkot przegrał tylko raz na 21 meczów) i w formę potwierdzoną sukcesem w Queen's.

Kategoria niespokojnych

Patrzeć na wimbledońskie mecze można też z perspektywy tych, którym od miesięcy idzie gorzej i chcą wreszcie odmiany. W tej kategorii niespokojnych my mamy Agnieszkę Radwańską, Hiszpanie Rafaela Nadala, Kanadyjczycy Eugenie Bouchard (ubiegłoroczną finalistkę), Rumuni Simonę Halep, Bułgarzy Grigora Dimitrowa.

Nadal jest rozstawiony z nr 10, więc weryfikacja przyjdzie zapewne szybko – spodziewany mecz z Murrayem wypada już w ćwierćfinale. Ci, którzy widzieli Hiszpana w The Boodles (wygrał łatwo z Robinem Haase), twierdzą, że jest lepiej, niż się powszechnie sądzi. Bouchard, której ubiegłoroczny wzlot zachwycił kolorowe magazyny, jest cieniem samej siebie, zmiany trenerów nic nie dają, od marca wygrała dwa mecze na 12.

Jak zawsze warto patrzeć na Marię Szarapową, Petrę Kvitovą, Stana Wawrinkę, Kei Nishikoriego, Milosa Raonica i jeszcze kilka gorących nazwisk. Z najbardziej znanych nie będzie tylko Davida Ferrera, Hiszpan zgłosił kontuzję łokcia.

Transmisje telewizyjne rozpoczną się w kanałach sportowych Polsatu w poniedziałek o 14. Trudno nie wspomnieć, że już nie usłyszymy podczas nich głosu Bohdana Tomaszewskiego.

Ubiegłoroczne finały:

N. Djoković (Serbia, 1) – R. Federer (Szwajcaria, 4) 6:7 (7-9), 6:4, 7:6 (7-4), 5:7, 6:4

P. Kvitova (Czechy, 6) – E. Bouchard (Kanada, 13) 6:3, 6:0

Mistrzowie z minionej dekady:

2005 Roger Federer i Venus Williams

2006 Roger Federer i Amelie Mauresmo

2007 Roger Federer i Venus Williams

2008 Rafael Nadal i Venus Williams

2009 Roger Federer i Serena Williams

2010 Rafael Nadal i Serena Williams

2011 Novak Djoković i Petra Kvitova

2012 Roger Federer i Serena Williams

2013 Andy Murray i Marion Bartoli

2014 Novak Djoković i Petra Kvitova

Tenis
Mistrz Wimbledonu zawieszony. Kolejny taki przypadek w tenisie
Tenis
Iga Świątek wzięła na siebie zbyt wielki ciężar. Nie miała jeszcze tak trudnego sezonu
Tenis
Joao Fonseca jak Jannik Sinner. Nowa siła w męskim tenisie
Tenis
Iga Świątek z dwoma zwycięstwami. Czas na Australię
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Tenis
Podcięte skrzydła Orłów. Iga Świątek daleko od finału
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku