Hiszpańska nawałnica

Garbine Muguruza pierwszy raz została mistrzynią Wimbledonu. Zapewne nie ostatni

Aktualizacja: 15.07.2017 19:55 Publikacja: 15.07.2017 18:56

Hiszpańska nawałnica

Foto: AFP

—korespondencja z Londynu

Hiszpanka wygrała z Venus Williams 7:5, 6:0, co słusznie podpowiada, że sobotni finał trwał raczej niedługo, jak na miejscowe normy – godzinę i kwadrans. Po tym czasie pani sędzia Eva Asderaki-Moore wygłosiła znaną formułę kończącą spotkanie, kort centralny wstał i bił brawo, nowa mistrzyni po krótkiej chwili na kolanach dała radę wstać ze zrudziałej trawy, pocałować rywalkę i cieszyć się z sukcesu.

Venus Rosewater Dish – złocisto-srebrna wielka taca poszła chyba we właściwe ręce. Garbine Muguruza dobrze reprezentuje nowe pokolenie pań wchodzących na wielkie korty. To pokolenie silnych, pewnych siebie, ambitnych dziewczyn, które szanując dorobek dawnych sław, nie mają żadnych oporów, by te sławy rozbijać na korcie.

Finał miał w sobie symbolikę walki pokoleń, z wiadomym od zawsze skutkiem. Najważniejszą chwilą meczu był bez wątpienia dziesiąty gem – Venus prowadziła 5:4 i miała dwie piłki do wygrania seta (40-15), serwis był w ręku Muguruzy. Do tej chwili można było oglądać chwiejną równowagę spotkania. Długie, niezwykle mocne wymiany, jakie widział kort centralny, zwykle wygrywała Hiszpanka, ale amerykańska mistrzyni wykonywała swoją pracę też niemal perfekcyjnie – płaski serwis robił swoje, płaski forhend i bekhend także.

Muguruza nie dała jednak Williams wygrać seta, nie dała już wielu punktów, wygrała dziesiąty gem, zaraz potem jedenasty i dwunasty. Od chwili, gdy kort centralny zobaczył ten zwrot akcji, do ostatniej piłki meczu nie minęło pół godziny. Dziewięć kolejnych gemów zapisano Garbine. Hiszpańska nawałnica zdmuchnęła nadzieje pięciokrotnej mistrzyni.

Decydujący punkt też pokazał, że Garbine nauczyła się już wygrywać z chłodną głową – prowadząc 40-0 po prostu poprosiła o sprawdzenie spornej piłki. Trafiła – był aut, a z nim przyszło święto, oklaski króla Juana Carlosa, gościa specjalnego w loży królewskiej, wreszcie znana złota taca z rąk Jego Królewskiej Wysokości księcia Kentu (prezesa The All England Lawn Tennis Club) oraz dyskretny czek na 2,2 mln funtów.

Potem nowa tradycja wimbledońska – gratulacje i zdjęcia, przy tablicy honorowej we wnętrzach klubowych – z nazwiskami wszystkich mistrzyń, marsz na południowy balkon kortu centralnego, by pokazać trofeum kibicom, wreszcie rozmowy kuluarowe z tymi, którym wolno być blisko mistrzyni w tych okoliczniościach: z emerytowanym królem Juanem Carlosem, Manolo Santaną, Arantxą Sanchez-Vicario.

Dziennikarze dowiedzieli się od mistrzyni, że przełom w pierwszym secie nie był czymś specjalnym. – Nic wyjątkowego się nie działo. Spodziewałam się najlepszej wersji Venus, takiej, która każe mi cierpieć i walczyć. Nawet gdy przyszło do piłek setowych dla niej, mówiłam do siebie, że to normalne, jak przegram, to zostaną jeszcze dwa sety. Nie ma z czego co robić dramatu. Byłam spokojna – mówiła Garbine.

– Bardzo trudno jest znaleźć sposób, by w turnieju wielkoszlemowym czuć się odpowiednio silna, mieć formę tenisową i psychiczną. W tym turnieju wreszcie to wszystko zagrało. Z trenerem Sumykiem kontaktowałam się codziennie, ale wierzcie mi, z nim czy bez niego, w tym turnieju grałabym tak samo. Czemu gram teraz tak ostro? Bo urosłam, gdy byłam mniejsza, grałam bardziej po hiszpańsku, przerzuty, loby. Skoro jednak w WTA Tour gra się sporo na kortach twardych, dostosowałam swój styl do gry bardziej agresywnej. Cóż, jestem wysoka i trzeba było to wykorzystać. Do trawy bardzo pasuje. Kto wygra finał męski? Lubię Cilicia, ale wygra Roger. Mówię serio, bo chcę zobaczyć, czy Roger jest tak samo elegancki w tańcu na balu – dodała z uśmiechem.

Venus Williams tak otwarta nie była. Przyszła na konferencję zaraz po meczu, odpowiadała z lekką niecierpliwością, przede wszystkim bardzo chwaląc rywalkę. Najważniejsze słowa padły na końcu. – Możemy przypuszczać, że będziesz grać w przyszłym sezonie? – spytał ktoś. – Możecie przypuszczać, że tak – odpowiedziała. Venus się nie udało odwrócić biegu czasu, może w niedzielę uda się Rogerowi Federerowi. Finał mężczyzn o 15.

Kobiety – finał: G. Muguruza (Hiszpania, 14) – V. Williams (USA, 10) 7:5, 6:0.

Juniorki – finał: C. Liu (USA, 3) – A. Li (USA) 6:2, 5:7, 6:2.

Tenis
Mirosław Żukowski: Iga Świątek walczy z demonami. Czy wróci na szczyt tenisa?
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Tenis
Sensacja w Miami. Iga Świątek dawno tak nie przegrywała
Tenis
Magda Linette nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa
Tenis
Czy Iga Świątek w tym sezonie rzeczywiście zawodzi?
Materiał Partnera
Warunki rozwoju OZE w samorządach i korzyści z tego płynące
Tenis
Kontuzjowany Hubert Hurkacz nie zagra w Miami. To już stan ostrzegawczy
Materiał Promocyjny
Suzuki Moto Road Show już trwa. Znajdź termin w swoim mieście