Puchar Davisa: Zostały tylko miłe wspomnienia

Dwa lata temu Polska wygrała ze Słowacją i awansowała do grupy światowej Pucharu Davisa. Teraz rywal jest ten sam, ale bronimy się, by nie wpaść w przepaść.

Aktualizacja: 13.09.2017 19:53 Publikacja: 13.09.2017 18:42

Łukasz Kubot i Marcin Matkowski to nasz najlepszy debel

Łukasz Kubot i Marcin Matkowski to nasz najlepszy debel

Foto: AFP

Krótki rzut oka na klasyfikację drużyn w Pucharze Davisa wywołuje szok. Długo trzeba przeglądać listę, by trafić na Polskę. Nasza reprezentacja zajmuje 133. miejsce, tuż za Kosowem, Kongiem, Antiguą i Barbudą. Nawet jeśli ranking uwzględniający wyniki z ostatnich czterech lat nie do końca odzwierciedla sportową wartość drużyn, to jasno podpowiada: Polska tonie.

W ubiegłym roku Międzynarodowa Federacja Tenisowa (ITF) ukarała Polski Związek Tenisowy (PZT) grzywną w wysokości 62,5 tys. dol. oraz odjęciem 2 tys. punktów z rankingu za użycie zbyt szybkiej nawierzchni podczas meczu grupy światowej z Argentyną w Ergo Arenie. Dziś Polska w klasyfikacji narodów ma więc dorobek ujemny (-75 punktów). Zajmuje ostatnią pozycją.

Sportową konsekwencją tej organizacyjnej klęski jest brak rozstawienia podczas losowań. Finansowo kara była gwoździem do trumny ubogiego jak na tę dyscyplinę związku. W ubiegłym tygodniu nowy zarząd PZT opublikował na stronie internetowej sprawozdanie z działalności poprzedników. Wynika z niego, że w momencie rozpoczęcia działalności obecne władze mają do zasypania dziurę budżetową w wysokości blisko 2 mln zł.

Niedawno związek z powodu oszczędności przeniósł się ze Stadionu Narodowego do biura na warszawskim Mokotowie. Pracownikom zaproponowano obniżkę płac. Sześcioro najlepszych juniorów dostaje od związku na pół roku dotację w wysokości 5 tys. zł. Wystarczy to na wyjazd na jeden turniej z trenerem, pod warunkiem że zawody odbywają się w pobliżu Polski.

Na tę fatalną sytuację finansową nakłada się sportowy kryzys. Polski Wimbledon z 2013 roku, w którym Jerzy Janowicz zagrał w ćwierćfinale z Łukaszem Kubotem, pozostał czarującym wspomnieniem. Podobnie jak nobilitujące nasz tenis występy w Pucharze Davisa – mecze z Australią i Chorwacją. Ze Słowacją, z którą Polacy będą grać od piątku do niedzieli w Bratysławie, dwa lata temu zmierzyli się w Gdyni o wejście do grupy światowej. Po jednym zwycięstwie w singlu odnieśli Janowicz i Michał Przysiężny, wygrali też Kubot i Marcin Matkowski w deblu. Polska zwyciężyła 3:2.

Po porażkach w ubiegłym roku w grupie światowej z Argentyną i Niemcami, w tym sezonie w lutym w meczu grupy 1 ulegliśmy Bośni i Hercegowinie 0:5. Upadek polskiego tenisa jest więc bolesny. Stawką meczu ze Słowacją jest uniknięcie degradacji do grupy II, tam, gdzie byliśmy przed laty, gdy nie było Kubota, Matkowskiego, Fyrstenberga, Janowicza.

Na Słowacji zagrają Kubot i Matkowski w deblu oraz Hubert Hurkacz i Kamil Majchrzak w singlu. Z tego kwartetu jako jedyny światowy poziom zachowuje Kubot. W lipcu w parze z Brazylijczykiem Marcelo Melo wygrał turniej deblowy w Wimbledonie. Matkowski zwycięża od czasu do czasu, ma jeszcze miejsce w czwartej dziesiątce rankingu deblistów. Właśnie debliści są największą polską nadzieją na punkt.

W singlu zabraknie Janowicza. Łodzianin odbudowuje swoją pozycję przez występy w challengerach. Nie idzie mu dobrze, bo dziś zajmuje 149. miejsce w rankingu ATP. Gra właśnie w Pekao Szczecin Open. Wszyscy, nie tylko w Polsce, zdają sobie sprawę, że talent ma ogromny, ale to tylko jeden ze składników sukcesu.

Na pozycję Hurkacza i Majchrzaka w rankingu ATP lepiej nie patrzeć. Są daleko, nawet jak na swój wiek – 20 i 21 lat. W bardziej miarodajnej dla nich klasyfikacji NextGen, zawodników do 21. roku życia, Majchrzak jest 51., Hurkacz 62.

Najlepsi tenisiści z tego pokolenia są daleko z przodu. Rówieśnik Hurkacza Andriej Rublew dotarł do ćwierćfinału US Open, gdzie przegrał z Rafaelem Nadalem. Dwa lata młodszy od niego Denis Szapowałow przeszedł w Nowym Jorku eliminacje i trzy rundy turnieju głównego. W ubiegłym tygodniu inny Kanadyjczyk, 17-letni Felix Auger-Aliassime (warto zapamiętać to nazwisko), wygrał w Sewilli challengera.

Dla naszych młodych zawodników w tej kategorii turniejów wciąż sukcesem jest przejście rundy, dwóch. Hurkacz, żeby nabrać pewności siebie, latem grał dwa futuresy (turnieje trzeciej kategorii) w Polsce, raz był w półfinale, raz w ćwierćfinale.

Słowacy mają Norberta Gambosa, który zajmuje miejsce w pierwszej setce (85. ATP). Janowicza wyprzedza jeszcze Lukas Lacko (119. ATP) i Martin Klizan (143. ATP), który jednak w Bratysławie nie wystąpi. Skład rywali Polaków uzupełniają: Jozef Kovalik (171. ATP) i Andrej Martin (172. ATP). Trudno będzie ich ograć.

Mecz odbędzie się – na nawierzchni ziemnej – w Narodnym Tenisovym Centrum w Bratysławie, gdzie 12 lat temu Słowacy podejmowali w finale Chorwację. Brak podobnego obiektu w Polsce jeszcze bardziej uzmysławia fatalny stan naszego tenisa. ©?

Tenis
Iga Świątek broni tytułu w Madrycie. Już na początku szansa na rewanż
Tenis
Porsche nie dla Igi Świątek. Jelena Ostapenko nadal koszmarem Polki
Tenis
Przepełniony kalendarz, brak czasu na życie prywatne, nocne kontrole. Tenis potrzebuje reform
Tenis
WTA w Stuttgarcie. Iga Świątek schodzi na ziemię
Tenis
Billie Jean King Cup. Polki bez awansu