Arenę Lodową odwiedzi blisko 270 łyżwiarzy z 27 krajów. Będą wśród nich największe gwiazdy pucharowego cyklu: Japończycy Wataru Morishige i Miho Takagi, Holendrzy Kjeld Nuis i Ireene Schouten czy Amerykanka Erin Jackson. Ambicje, aby z nimi walczyć, mają oczywiście Polacy. Nasi reprezentanci podczas każdego z trzech dotychczasowych weekendów pucharowych zajmowali miejsca na podium.
- Trzeba podtrzymać dobrą passę. Osiągnęliśmy już w tym sezonie więcej niż w poprzednim, kiedy wywalczyliśmy dwa krążki. Teraz liczę na pierwszy indywidualny medal, skoro do tej pory udawało się nam to w sztafetach, a także na drużynę kobiet, która po perypetiach zdrowotnych będzie w pełni sił walczyć o podium - mówi dyrektor sportowy Polskiego Związku Łyżwiarstwa Szybkiego (PZŁS) Konrad Niedźwiedzki.
Czytaj więcej
Kamil Stoch nie pojedzie na zawody Pucharu Świata do Klingenthal. Trzykrotny mistrz olimpijski wybierze się na obóz w Eisenerz, gdzie jego skoki mogą odzyskać blask.
Puchar Świata w Tomaszowie Mazowieckim. Polacy z nadzieją na medale
Tydzień temu brązowy medal w sprincie drużynowym zdobyli Marek Kania, Piotr Michalski i Damian Żurek. Teraz ten ostatni jest wymieniany w gronie kandydatów do podium biegów na 500 i 1000 metrów. Żurek w dwóch ostatnich startach w Pekinie i Stavanger był blisko podium. Polakowi w Chinach do brązu na 500 metrów zabrakło dwóch miejsc i 0,03 sekundy, w Norwegii na dwukrotnie dłuższym dystansie był z kolei czwarty.
- Osiągnąłem szczytową formę, z sezonu na sezon czuję się coraz lepiej. Wiem, że mogę walczyć o medale. Trzeba jednak pamiętać, że to sprint. Czasem jedno małe potknięcie niweczy cały wysiłek i zawodnik wylatuje poza pierwszą "dziesiątkę" - podkreśla Żurek, który pochodzi z Tomaszowa Mazowieckiego. - To na pewno będzie wspaniałe przeżycie. Jestem gotowy, natomiast nie mam oczekiwań co do konkretnych miejsc.