Tak jak kilka dni temu na skoczni normalnej, Norwegowie w kwalifikacjach pokazali duże możliwości, tym razem za Lindvikiem był Halvor Egner Granerud, trzecie miejsce zajął Słoweniec Peter Prevc, czwarte Austriak Stefan Kraft, który wyraźnie wraca do formy.
Piąty był Danił Sadriejew, 18-letni młodzieniec z Leninogorska, który może być kimś w rodzaju rosyjskiego Wojciecha Fortuny (11 lutego mija 50. rocznica jego niezapomnianego skoku po złoto w Sapporo) – jeszcze niedawno nikt go nie znał, ale gdy przybył na igrzyska, to nie boi się nikogo i niczego, po prostu jedzie po rozbiegu, skacze zadziwiająco daleko (w kwalifikacjach rekord serii – 136,5 m) i powoli zaczyna zagrażać znanym kandydatom do medali.
Czytaj więcej
W sobotę konkurs indywidualny na dużej skoczni. Wystartują Kamil Stoch, Dawid Kubacki, Piotr Żyła i Paweł Wąsek, ale po treningach nie ma podstaw do wielkiego optymizmu.
Na tym tle polska czwórka nie wypadła nadzwyczajnie, ale pewne powody do optymizmu są. Przede wszystkim Kamil Stoch oddał najlepszy skok z dotychczasowych ośmiu prób na dużej skoczni. Poleciał 128 m w nienagannym stylu, przeliczniki wietrzne dały mu ósme miejsce, z tych, którzy osiągali podobne odległości (m. in. Ryoyu Kobayashi, Karl Geiger, Manuel Fettner, Cene Prevc) był tylko za Kraftem.
– Skok dał mi znacznie więcej satysfakcji, niż poprzednie, bo był zdecydowanie najlepszy. Borykam się jednak z pozycją najazdową, brakowało mi prędkości, ale to był dobry skok. Nie szczyt marzeń i możliwości, chciałbym oddawać jeszcze lepsze, lecz przyniósł mi wreszcie dawkę optymizmu – powiedział polski mistrz olimpijski do kamery Eurosportu.