Bardzo często na starcie staje około 200 osób. Zawody trwają od rana do nocy. Najmłodsi skaczą w ramach Lotos Kids Cup na najmniejszych skoczniach: w Szczyrku, w Chochołowie, w Zagórzu, w Bystrej. Idziemy szerzej niż Niemcy, Norwegowie, nawet chyba Austriacy. Kiedy patrzę na te utalentowane dzieci, to się nie boję o przyszłość.
Jak tych dzieci nie stracić?
Między 18. a 23. rokiem życia zawodnik już może być w kadrze, ale jeszcze nie ma stypendium ani sponsora, a jeśli pochodzi z rodziny ubogiej, to są problemy. W ostatnim czasie straciliśmy Krzysztofa Bieguna, Przemka Kantykę, Bartka Kłuska, którzy kiedyś mieli lepsze wyniki niż Dawid Kubacki. Jeśli ktoś będzie dobry, a nie dostanie stypendium ministerialnego, to możemy mu znaleźć jakiegoś sponsora, który go wesprze, choć nie będą to wielkie środki. Adam Małysz też chciał kończyć ze skokami. Miał 23 lata, ożenił się, urodziło mu się dziecko, a wyniki były coraz słabsze. Żona naciskała, żeby poszedł do pracy. Ale też właśnie dzięki żonie udało się go przekonać, żeby jeszcze raz spróbował. Mówiliśmy mu: wygrywałeś Puchary Świata, więc chcemy tylko wrócić na tamten poziom.
Czemu niektórzy, wchodząc w dorosłość, przestają na pewien czas dobrze skakać?
Przestają rosnąć, kończą rozwój biologiczny, ale dopiero wtedy można ich poddać mocnemu treningowi. To powoduje, że wyniki są gorsze. Dołek może trwać dwa, trzy, cztery lata, ale na bazie tego treningu można wystrzelić. Trzeba dać im czas dojrzeć. Mało jest takich, którzy od 16. roku życia wygrywają, wyjątki to np. Gregor Schlierenzauer czy Martin Schmitt.