71 dni przed rozpoczęciem mundialu sytuacja gospodarzy nie wygląda ciekawie. Kolejne kraje grożą dyplomatycznym afrontem, a Władimir Putin wolałby, aby świat obiegły zdjęcia, jak przyjmuje podczas ceremonii otwarcia przywódców wielu krajów, a nie świętuje sam.
Na domiar złego Międzynarodowa Federacja Piłkarska (FIFA) rozpoczęła przeciwko Rosjanom śledztwo. Powodem są rasistowskie okrzyki podczas niedawnego meczu z Francją. Na stadionie Zenita w Sankt Petersburgu obiektem ataków byli czarnoskórzy zawodnicy rywala Paul Pogba oraz Ousmane Dembele. Zaprotestowała francuska minister sportu.
Małpie odgłosy i rasistowskie pieśni na tym obiekcie to niestety nic nowego. Ultrasi Zenita słyną na całą Europę ze swoich skrajnie prawicowych poglądów. Skandal związany z występem Francuzów zbiegł się w czasie z postępowaniem wszczętym przez UEFA. Podczas meczu Ligi Europy rasistowsko obrażany był pomocnik RB Lipsk – Naby Keita.
Kibole już bez poparcia
Putinowi ostatnio kibole zaczęli przeszkadzać. Już nie ma takiego klimatu jak w trakcie Euro 2016, gdy po zamieszkach w Marsylii i bójkach z Anglikami politycy wstawiali się za chuliganami. Sam Putin ironizował „o grupce 200 osób, która pobiła kilka tysięcy Anglików", a szybko wyszło na jaw, że przywódcy ultrasów zostali do Marsylii przewiezieni czarterowymi samolotami opłacanymi przez Rosyjską Federację Piłkarską. Jej rzecznik mówił później, że francuska policja „przyzwyczajona do chronienia parad równości nie mogła sobie poradzić z kilkunastoma normalnymi mężczyznami".
Dziś klimat jest inny i zarówno związek, jak i politycy wysyłają jasny sygnał, że podczas mistrzostw świata nie będzie miejsca ani na rasizm, ani na chuligańskie ekscesy. Widocznie Kreml musiał uznać, że rozróby w gościach to jednak nie to samo, co awantury u siebie. I można założyć, że skoro Putin postanowił wyeliminować chuliganów z uczestnictwa w mundialu, to raczej mu się to powiedzie.