Rz: Gdy ktoś z polskiej ekipy jest wzywany na niezapowiedzianą kontrolę antydopingową, jak Mateusz Sawrymowicz, czeka pan spokojnie czy ciśnienie skacze?
Robert Śmigielski: Jeśli jest to zawodnik współpracujący ze mną, nie mam obaw. Niektórzy z nich używają leków teoretycznie niedozwolonych, np. rozkurczowych na oskrzela, ale wszystko jest zgłoszone do komisji medycznej i uzasadnione chorobą. Boję się tylko tego, że zawodnik może kombinować na własną rękę. Tu pewności nie ma nigdy.
Spotkał się pan z wieloma takimi przypadkami?
Do tej pory nie, w pływaniu nie mieliśmy takich problemów. Każdy sportowiec, którym się opiekuję, jest regularnie badany, wiem, jak trenuje, byłbym w stanie wychwycić niepokojące wyniki. Ale zawsze będą sportowcy, których skusi, by dodać coś od siebie.
Organizatorzy igrzysk zapewniają, że antydopingowe sito ma być w Pekinie gęste jak nigdy. Specjaliści od dopingu muszą się dobrze bawić, czytając takie zapowiedzi.