Kawęcki jeszcze nie ma 18 lat. Średniego wzrostu (184 cm) jak na pływaka, szczupły. Nie boi się nikogo. – Myślałem, że w finale złamię swoją granicę marzeń (1.55), ale kolejny rekord Polski (1.55,60) też cieszy – mówił po wyścigu z zawadiackim uśmiechem.
Jego największy atut to nawroty i pływanie pod wodą. Trenuje je pod okiem Jerzego Miciula od trzech lat. Nikt nie ma wątpliwości, że Kawęcki to jedna z większych nadziei polskiego pływania. Na igrzyskach w Londynie będzie miał dopiero 21 lat. W Rzymie złoty medal zdobył Aaron Peirsol, który bijąc o ponad sekundę własny rekord świata, pokazał, że słaby występ na dystansie dwa razy krótszym był przypadkiem.
Przed południem na Foro Italico znów widzieliśmy szeroki uśmiech Pawła Korzeniowskiego, który na pierwszej zmianie sztafety 4x200 m st. dowolnym pobił własny rekord Polski. Inni też płynęli szybko, najlepsze krajowe osiągnięcie zostało poprawione o ponad cztery sekundy, ale nie wystarczyło to, by awansować do finału.
Hitem soboty na rzymskim basenie będzie pojedynek Michaela Phelpsa z Serbem Miloradem Caviciem na 100 metrów motylkiem. To będzie rewanż za Pekin, gdzie Phelps wygrał o 0,01 sekundy. Cavić do dziś powtarza, że to on jest zwycięzcą, był pierwszy, tylko aparatura pomiarowa się pomyliła.
Cavić urodził się w Kalifornii, ale na każdym kroku podkreśla związki z krajem rodziców. Jego pierwszym językiem był serbski. Teraz lepiej mówi po angielsku, ale to niczego nie zmienia. W ubiegłorocznych mistrzostwach Europy zdyskwalifikowano go za założenie na podium koszulki z napisem, że Kosowo jest serbskie. Ma coś do udowodnienia Amerykanom, nie tylko Phelpsowi.