Ave, Flavia

Gigantyczne zdjęcie uśmiechniętej bohaterki zaciskającej pięść. Obok wytłuszczonym drukiem dwa zdania.

Aktualizacja: 17.08.2009 22:39 Publikacja: 17.08.2009 22:35

Po otwarciu strony internetowej Federazione Italiana Tennis od razu widać, że stało się coś ważnego. Równo 31 lat po wyczynach Corrado Barazzuttiego, dziś kapitana obu narodowych reprezentacji, włoski tenis znów ma przedstawiciela w elicie. Flavia Pennetta jest pierwszą Włoszką w dziesiątce rankingu WTA. "Mitica Flavia!" – krzyczy tytuł, co ma znaczyć, że urodziwa 27-letnia brunetka z Brindisi właśnie przeszła do historii. W mediach szaleństwo. "Il Messaggero" poświęcił wydarzeniu niemal kolumnę.

Pod względem położenia geograficznego Włochy można porównywać z Hiszpanią. Na obu półwyspach sprzyjający klimat pozwala dłużej niż gdzie indziej grać w tenisa na kortach otwartych. A jednak ani ta fantastyczna baza, ani znakomici trenerzy, duża liczba własnych prestiżowych turniejów czy nawet wpływowa federacja nie gwarantowały dotąd wielkich wyników. Z małymi wyjątkami u mężczyzn Włosi nie mieli po wojnie i wciąż nie mają takich gwiazd jak Hiszpanie.

U kobiet jest jeszcze gorzej. Od kiedy istnieje cykl WTA Tour, najwięcej turniejów wygrała w latach 80. Sandra Cecchini. Kolejna dekada to Silvia Farina Elia, rywalka Polek w paru ważnych pojedynkach. Potem pojawiła się znakomicie biegająca Francesca Schiavone. Dwie ostatnie Włoszki doszły w rankingu do miejsca nr 11. Flavia w lutym powtórzyła ich osiągnięcie, a teraz, po zwycięstwach w Palermo i Los Angeles oraz po półfinale w Cincinnati, przekroczyła magiczną barierę.

Pennetta zawsze grała w tenisa elegancko. Pierwszą setkę rankingu osiągnęła szybko, jako 19-latka. Potem zaczęły się problemy. Eksperci kręcili głowami, twierdząc, że nigdy nie wdrapie się na szczyt, bo jest na to zbyt ładna. Włoszka rzeczywiście zachowywała się jak kobieta, która w trosce o urodę unika przesadnego wysiłku. A historia dyscypliny zna kilka kandydatek na modelki, które nie chcąc przesadnie wzmacniać rąk i nóg, nie zrobiły wielkiej tenisowej kariery. U Flavii o wszystkim przesądziła miłość jej życia, hiszpański tenisista Carlos Moya. Po zerwaniu trwającego kilka lat związku, w którym wyznaczona już była data ślubu, dla odreagowania zdecydowała się na katorżniczy trening. Nagle zobaczyliśmy na kortach zupełnie inną Pennettę, agresywną, gotową biegać i walczyć, potrafiącą wygrywać z takimi rywalkami jak Venus Williams, Jelena Janković czy Maria Szarapowa.

Szalona radość na Półwyspie Apenińskim po awansie Włoszki o dwie rankingowe lokaty zmusza do refleksji. Każdy sukces na korcie to wypadkowa rozmaitych okoliczności, ale nigdy ślepy traf. Fortuna czasem sprzyja, ale jednak tylko tym, którzy mają choć trochę talentu i jeszcze ciężko potrafią na sukces zapracować. Agnieszka Radwańska wdrapała się do dziesiątki równo rok temu. Zrobiła to z pozycji ubogiej krewnej, zważywszy okoliczności, w jakich ona i Włoszka zaczynały kariery.

Może teraz do niektórych nad Wisłą to dotrze.

[ramka][link=http://blog.rp.pl/blog/2009/08/17/karol-stopa-ave-flavia/Skomentuj[/link][/ramka]

Sport
Wielkie Serce Kamy. Wyjątkowa nagroda dla Klaudii Zwolińskiej
Sport
Manchester City kontra Real Madryt. Jeden procent nadziei
Sport
Związki sportowe nie chcą Radosława Piesiewicza. Nie wszystkie
Sport
Witold Bańka dla "Rzeczpospolitej": Iga Świątek i Jannik Sinner? Te sprawy dały nam do myślenia
Sport
Kiedy powrót Rosji na igrzyska olimpijskie? Kandydaci na szefa MKOl podzieleni
Materiał Promocyjny
Raportowanie zrównoważonego rozwoju - CSRD/ESRS w praktyce