Jeśli tak prezentuje się klub, który zaczynał sezon w strefie spadkowej, to trzeba się cieszyć. Ta radość byłaby jeszcze większa, gdyby sukcesom Zagłębia nie towarzyszyła taka słabość faworytów.
[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/szczeplek/2010/03/28/dyplomu-nie-ma-wyniki-sa/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]
Trenerem Zagłębia jest Marek Bajor – człowiek, który według kryteriów PZPN nie ma uprawnień do wykonywania tego zawodu. Rzecz w tym, że aby prowadzić zespół w ekstraklasie, trzeba mieć licencję, co jest skądinąd słuszne. Wprawdzie znam wielu trenerów, którzy mają papiery, nie mają natomiast wyników, ale to może być przypadek. Żeby porządek był, Bajor otrzymał licencję tymczasową, bo obiecał, że uzupełni wykształcenie.
Marek Bajor ma 40 lat, jest wicemistrzem olimpijskim z Barcelony, od kiedy osiem lat temu zakończył karierę, nigdy nie był pierwszym trenerem, ale uczył się najpierw w Amice, przez którą przeszło wielu znanych szkoleniowców, a potem w Lechu i Zagłębiu.
Kiedy Franciszek Smuda został trenerem kadry, Bajor, jego dotychczasowy asystent, zastąpił go w klubie. Pierwszy raz sam decyduje o drużynie seniorów, od razu w ekstraklasie i ze skutkiem lepszym od utytułowanych kolegów po fachu.