Dużo wolnych miejsc w Mandalay Bay w Las Vegas to jednak znak, że nie wszyscy wielbiciele talentu legend zawodowego boksu skusiło się na to mocno odgrzewane danie. Gdyby do takiego pojedynku doszło 7-8 lat temu, kiedy obaj byli w szczytowej formie byłby to megahit, teraz był jedynie udanym skokiem na kasę.
Starsi panowie zarobili po kilka milionów dolarów i znów przypomnieli o sobie, choć z bokserskiego punktu widzenia nie będą to najlepsze wspomnienia. Najważniejsze jednak, że 17 lat po pierwszej walce, którą wygrał Jones doszło wreszcie do tego rewanżu.
Pierwsze rundy były nudne, ale więcej inicjatywy wykazywał Hopkins, więc sędziowie zapisywali je na jego korzyść. W szóstym starciu Jones uderzył w tył głowy, a Hopkins pokazał, że nieobce są mu umiejętności aktorskie i długo zwijał się z bólu na macie ringu.
Tommy Weeks odebrał Jonesowi punkt, a po wznowieniu walki „Kat" rzucił się na rywala z taką zaciętością jakby faktycznie chciał mu odebrać życie, bo zadawał ciosy jeszcze po gongu. Zrobiło się naprawdę gorąco, ale emocje szybko opadły.
Hopkins padał na deski jeszcze kilka razy po faulach Jonesa, wyraźnie jednak przesadzając. Po walce znacznie świeższy był Jones junior, były mistrz świata wagi średniej, super średniej, półciężkiej i ciężkiej, ale wygrał pewnie Hopkins, rekordzista w ilości skutecznych obron mistrzowskich pasów (21).