Wieczór starszych panów

45. letni Bernard Hopkins może już przejść na zasłużoną emeryturę, bo doczekał się wreszcie rewanżu i pokonał młodszego o cztery lata Roya Jonesa Juniora.

Publikacja: 04.04.2010 14:56

Po pojedynku obaj bokserzy wylądowali w szpitalu na obserwacji

Po pojedynku obaj bokserzy wylądowali w szpitalu na obserwacji

Foto: AFP

Dużo wolnych miejsc w Mandalay Bay w Las Vegas to jednak znak, że nie wszyscy wielbiciele talentu legend zawodowego boksu skusiło się na to mocno odgrzewane danie. Gdyby do takiego pojedynku doszło 7-8 lat temu, kiedy obaj byli w szczytowej formie byłby to megahit, teraz był jedynie udanym skokiem na kasę.

Starsi panowie zarobili po kilka milionów dolarów i znów przypomnieli o sobie, choć z bokserskiego punktu widzenia nie będą to najlepsze wspomnienia. Najważniejsze jednak, że 17 lat po pierwszej walce, którą wygrał Jones doszło wreszcie do tego rewanżu.

Pierwsze rundy były nudne, ale więcej inicjatywy wykazywał Hopkins, więc sędziowie zapisywali je na jego korzyść. W szóstym starciu Jones uderzył w tył głowy, a Hopkins pokazał, że nieobce są mu umiejętności aktorskie i długo zwijał się z bólu na macie ringu.

Tommy Weeks odebrał Jonesowi punkt, a po wznowieniu walki „Kat" rzucił się na rywala z taką zaciętością jakby faktycznie chciał mu odebrać życie, bo zadawał ciosy jeszcze po gongu. Zrobiło się naprawdę gorąco, ale emocje szybko opadły.

Hopkins padał na deski jeszcze kilka razy po faulach Jonesa, wyraźnie jednak przesadzając. Po walce znacznie świeższy był Jones junior, były mistrz świata wagi średniej, super średniej, półciężkiej i ciężkiej, ale wygrał pewnie Hopkins, rekordzista w ilości skutecznych obron mistrzowskich pasów (21).

Sędziowie punktowali 117:110, 117:110, 118:109 dla „Kata", który wreszcie dopiął swego. W szatni osunął się na kolana, ale gdy chciano na noszach zanieść go do karetki zerwał się na równe nogi, szybko się ubrał i o własnych siłach poszedł do ambulansu.

Teraz mówi, że ma już kolejny cel: walkę z Anglikiem Davidem Haye'em o mistrzostwo świata wagi ciężkiej. Ale tę wypowiedź należy jednak potraktować w kategoriach żartu.

29. letni Haye, czempion organizacji WBA kilka godzin wcześniej wygrał w Manchesterze przed czasem z byłym mistrzem tej organizacji, Amerykaninem (o portorykańskim rodowodzie) Johnem Ruizem. Pierwszy latynoski mistrz świata wagi ciężkiej nie miał wiele do powiedzenia. Leżał na deskach cztery razy zanim został poddany w 9. starciu. Haye szybki i rozluźniony posłał go na matę ringu już w pierwszym starciu mocnym prawym prostym.

38. letni Ruiz walczył ambitnie do końca, ale miał za mało argumentów, by zagrozić Anglikowi, który po tym pojedynku stwierdził, że Amerykanom powinno być wstyd jeśli o mistrzowskie pasy w najcięższej kategorii walczą tacy pięściarze jak Chris Arreola (poddany w starciu z Witalijem Kliczko) czy Eddie Chambers (znokautowany ostatnio w pojedynku z młodszym Władymirem). Haye twierdzi, że jest jedynym, który może pokonać ukraińskich braci i ma dużo racji, ale musi jeszcze zrozumieć, że Kliczkowie to nie Ruiz. To oni nokautują na razie swoich rywali, a nie odwrotnie.

Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?
Sport
Plebiscyt na Najlepszego Sportowca Polski. Poznaliśmy nominowanych
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Sport
Zmarł Michał Dąbrowski, reprezentant Polski w szermierce na wózkach, medalista z Paryża
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska