Gdy Boniek zostawał następcą Grzegorza Laty, powiedział, że z reklamowania hazardu nie zrezygnuje, bo podatki płaci we Włoszech, a tam prawo tego nie zakazuje. Od początku było jasne, że wcześniej czy później będzie z tym problem, bo uzależnienie od hazardu to w piłkarskim świecie choroba dość powszechna.

Gdy wybuchła afera Siejewicza, Boniek nie miał dobrego wyjścia: zdyskwalifikował sędziego i naraził się na zarzut, że jest dwulicowy, a gdyby okazał pobłażliwość, ci sami ludzie mówiliby, że swój kryje swego.

Może jestem naiwny, ale dla mnie normą jest, że od hazardu powinni z daleka trzymać się wszyscy ludzie sportu – zawodnicy, sędziowie, trenerzy i prezesi. To jest zabawa tylko dla kibiców, która jednak w świecie Internetu i telefonów komórkowych stała się istotną gałęzią sportowego przemysłu.

Nie brak głosów, że bez zysków z hazardu zawodowy sport nie przeżyje. Prezes Boniek i portal Weszło już tę zależność rozumieją, mnie wciąż przychodzi to z pewnym trudem, bo jest też coraz więcej sygnałów, że hazard i żywi, i zabija sport.