Kandydatów było czterech. Proces wyboru był skomplikowany, ale klarowny i po jakimś czasie udało się wyłonić zwycięzcę. Amerykański Komitet Olimpijski (USOC) postanowił, że o organizację letnich igrzysk olimpijskich w 2024 roku będzie starał się Boston. Los Angeles, Waszyngton i San Francisco musiały obejść się smakiem.
W tym momencie pierwszy rozdział historii pt. "IO 2014 w USA" powinien się zakończyć. Jednak niewykluczone, że trzeba będzie pisać go od początku, ponieważ pojawiły się pewne komplikacje. Boston nie wydaje się zbyt zainteresowany goszczeniem igrzysk.
Mieszkańcy jeszcze nie tak dawno bardzo entuzjastycznie odnosili się do zawodów. Pod koniec ubiegłego roku poparcie wyrażało 51 procent bostończyków. Po styczniowym werdykcie USOC pomysł pochwalało już tylko 36 procent ankietowanych. Najczęściej pojawiał się zarzut, że igrzyska będą zbyt drogie - pieniądze lepiej przeznaczyć na program socjalny lub edukację. I przyjedzie zbyt dużo ludzi - Boston i tak jest niebywale zakorkowany, poruszanie się w nim samochodem to niemal sport ekstremalny, a kibice tylko pogorszą sytuację. A przede wszystkim igrzyska są niepotrzebne - Boston jest na tyle prestiżowym miastem, że nie musi poprzez sport udowadniać całemu światu swojej renomy. Obawy i pretensje bostończyków można wymieniać jeszcze długo.
W Massachusetts, stanie, którego stolicą jest Boston, w listopadzie 2016 roku odbędzie się ogólno stanowe referendum nt. organizacji igrzysk w 2024 roku. Wynik raczej nikogo nie zaskoczy i sportowcy za dziewięć lat raczej nie przyjadą do Nowej Anglii.
Jest jednak pewien problem - głosowanie odbędzie się ponad rok po tym, jak USOC będzie musiał wysłać do MKOl oficjalne zgłoszenie kandydata.