Po pierwszym tygodniu Tour de France organizatorzy mogą mówić o szczęściu, bo właściwie każdy etap przynosił piękną kolarską opowieść.
Najpierw wygrywali Francuzi Romain Bardet i Kevin Vaquelin, następnie - jako pierwszy w historii kolarz z Afryki - Biniam Girmay z Erytrei. Na podium jako zwycięzcy stawali również kandydaci do końcowego triumfu, czyli Tadej Pogacar i Remco Evenepoel, a także Dylan Groenewegen, który kilka lat temu na mecie etapu Tour de Pologne w Katowicach omal nie zabił Fabio Jakobsena, wypychając go podczas sprintu na barierki.
Jak Mark Cavendish pobił rekord Eddy’ego Merckxa?
Wszystkich i tak przyćmił jednak Cavendish. Etapowe zwycięstwo Brytyjczyka z Wyspy Man w Saint Vulbas nabrało zupełnie innego wymiaru - za metą cieszyli się nawet rywale, którzy przegrali z nim na finiszu, a dyrektor wyścigu Christopher Preud’homme piał z zachwytu i mówił o historycznej chwili.
Brytyjczyk w końcu zrobił bowiem to, po co przyjechał do Francji - wygrał etap, po raz 35. w karierze, i pobił rekord Eddy’ego Merckxa.
Czytaj więcej
111. edycja Tour de France startuje w sobotę we Florencji, a kibice zadają sobie pytanie, czy Sło...