Trudno sobie wyobrazić lepszy początek – dwa wygrane sety, w trzecim prowadzenie 22:21 po udanym pościgu za rywalkami. Widzowie przecierali oczy – mistrzynie Europy z Rosji zagubione, bez pomysłu na polskie ataki, zagrywki i obrony.
Pierwszą szóstkę tworzyły środkowe Sylwia Pycia i Gabriela Polańska, na skrzydłach Anna Werblińska, Katarzyna Skowrońska-Dolata i Aleksandra Jagieło, rozgrywająca Joanna Wołosz. Na pozycji libero Paulina Maj-Erwardt.
Trener Jacek Nawrocki nie musiał im wiele podpowiadać, impet po polskiej stronie był taki, że wychodziło niemal wszystko, nawet wtedy, gdy po drugiej stronie siatki wystawały długie rosyjskie ramiona. Trener Jurij Mariczew zdjął w drugim secie z boiska największą gwiazdę Natalię Obmoczajewą – to był sygnał, że liczy się z koniecznością długiej gry.
Pierwsze nerwy pojawiły się pod koniec drugiego seta, gdy z polskiego prowadzenia 20:11 zrobiło się 23:18, ale te dwa brakujące punkty zaraz się znalazły. Rosjanki nie grały źle, raczej tak jak zawsze – bez kompromisów, ale i bez finezji, typowa siłowa siatkówka. Polki wykorzystywały swoje możliwości do maksimum.
Mecz odwrócił się w trzecim secie, gdy rosyjski blok zaczął działać jak zawsze i zatrzymał strzały Skowrońskiej, Jagieło i Werblińskiej. Mimo to była nawet szansa na zwycięstwo 3:0.