Już dawno powinni być w domu. Joe Ledley w najbliższą sobotę miał się żenić, Chris Gunter – być świadkiem na ślubie brata w Meksyku. Neilowi Taylorowi przeszedł koło nosa koncert Beyonce. Tylko Gareth Bale przezornie nie zaplanował niczego do końca turnieju, a urlop zarezerwował dopiero po 10 lipca.
– Mój kolega z Realu Toni Kroos żartował, że czekają nas trzy mecze – wspomina Bale. – Kiedy przegrywaliśmy i byliśmy 100. reprezentacją na świecie, ludzie mówili: masz dziewięć tygodni wakacji zamiast dwóch. Dziś przywracamy Walię na piłkarską mapę, wracamy tam, gdzie jest nasze miejsce. Rzeczywiście, to wszystko, co się dzieje, w pewnym sensie nie wydaje się prawdziwe, ale bajki, jakie napisały Grecja i Dania, też wydawały się nieprawdopodobne. Dlaczego nam miałoby się nie udać?