Christian Coleman (100 m), Salwa Eid Naser, Bralon Taplin (oboje 400 m), Alfred Kipketer (800 m), Elijah Manangoi (1500 m), Luvo Manyonga (skok w dal) i Omar Craddock (trójskok) to czołowi lekkoatleci świata. Gdyby stworzyli jedną drużynę, w Tokio mogliby wyprzedzić w klasyfikacji medalowej Polskę, ale większość obejrzy igrzyska przed telewizorem, bo wszystkim zdarzyło się po trzy razy w ciągu 12 miesięcy uniknąć kontroli antydopingowej.
Czołowi sportowcy świata, na początku każdego kwartału muszą wprowadzić do systemu ADAMS plany pobytowe na trzy miesiące. Ciąży na nich także obowiązek wyznaczenia godzinnego okienka, podczas którego będą dostępni dla kontrolerów pod wskazanym adresem.
Testowanie sportowców poza zawodami to fundament systemu antydopingowego, bo wykrywalność niektórych substancji jest ograniczona w czasie, a efekty ich przyjęcia trwają długo.
Czipy jak dla psa
Zawodników można badać również poza wskazanym godzinnym oknem – właśnie dlatego sportowcy zgłaszają swoje kompletne plany pobytowe – ale wówczas ewentualna nieobecność klasyfikowana jest jako wprowadzenie błędnych danych i organy antydopingowe obowiązkowo antydatują taką wpadkę na początek kwartału.
To proceduralny drobiazg, który może być kluczowy. Właśnie dzięki antydatowaniu kilkanaście miesięcy temu śledczym Athletics Integrity Unit (AIU) – to zbrojne ramię lekkoatletycznej World Athletics do walki z nielegalnym wspomaganiem – wywinął się najszybszy dziś człowiek świata, Christian Coleman. Amerykanin wkrótce wpadł jednak ponownie.