Pierwsza to zawyżenie wartości poszczególnych piłkarzy i Legii jako drużyny. Nawet kiedy w pierwszej rundzie zwyciężała w siedmiu kolejnych meczach, to bardziej świadczyło o słabości ligi niż klasie legionistów. Druga to fakt, że trener Jan Urban, choćby nie wiem jakim był talentem szkoleniowym, debiutuje w roli opiekuna drużyny seniorów i trafił od razu na wyjątkowo trudny teren. Na Łazienkowskiej zęby łamali sobie starsi i bardziej doświadczeni trenerzy.
Może jest też trzeci powód kłopotów Legii. Piłkarze tej drużyny mają za sobą pierwszą zimę przepracowaną z Urbanem. Jest różnica w zimowych przygotowaniach drużyny zachodniej i polskiej. Tam przerwy prawie nie ma albo jest bardzo krótka. Tam się gra, u nas w tym czasie podnosi ciężary i szuka suchych boisk w ciepłych krajach. Dzisiaj nikt już nie biega po górach lub w pasach z ołowiem, ale każdy trener wie, że zawodnikom przed rozpoczęciem sezonu potrzebna jest odpowiednia liczba tzw. jednostek treningowych i takich zajęć, które dałyby im siłę na całą wiosnę. Może dawni polscy piłkarze, kończący kariery za granicą, a potem zaczynający tam prace trenerskie, chcą ślepo wykorzystać znane sobie wzory w Polsce. Może szukają pośredniej drogi, a może nie znajdują zrozumienia u zawodników.
Nie wiem, ale Legia Urbana (uczył się w Hiszpanii) w trzecim meczu z kolei gra słabo, a drugoligowy Śląsk prowadzony przez Ryszarda Tarasiewicza (szkoła francuska) przegrywa na swoim boisku z Kmitą. Kiedy Tarasiewicz trenował Jagiellonię, miał ten sam problem. Przed dwoma laty wiele sobie obiecywano po powrocie ze Szwajcarii innego dobrego piłkarza Ryszarda Komornickiego. Wytrzymał w Zabrzu tylko siedem meczów, z których pięć przegrał i skończyły się zachwyty.
Może gdyby Komornicki pozostał w Zabrzu, przestawił się ze szwajcarskiego na polskie myślenie albo przekonał zabrzan do swojego, coś by z Górnikiem osiągnął. Może Tarasiewicz zdoła skorygować plany, a Urban, mający obok siebie mądre głowy, też coś wymyśli. Jedno nie ulega wątpliwości – każdy z nich musi mieć na to więcej czasu.
Legia chyba już przestała wierzyć, że zdobędzie tytuł, i taka sytuacja może jej wyjść na dobre. Jan Urban będzie mógł w spokoju wyciągać wnioski z porażek, kibice przestaną sobie robić nadzieje i czepiać się ITI za winy niepopełnione. Spokój przydałby się na Łazienkowskiej.