Kiedy przeciągnął się poranny belgijski finał turnieju WTA w Brisbane Kim Clijsters – Justine Henin, a potem popołudniowy finał ATP w Dausze, gdzie Rosjanin Nikołaj Dawidienko grał z Hiszpanem Rafaelem Nadalem, dzwoniły naraz wszystkie telefony, zatkała się poczta elektroniczna. Każdy kolejny gem oddalał bowiem szansę ujrzenia w akcji Justyny Kowalczyk i Adama Małysza. [wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/01/11/eurosportowe-okulary/]Skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]
Polscy kibice zapomnieli, że Eurosport jest telewizją ponadgraniczną, która kojarzy interesy wielu krajów, a preferencje programowe ustawia, patrząc na słupki oglądalności konkretnych dyscyplin. Paryska centrala wie doskonale, jak chętnie oglądane są w Polsce relacje ze skoków i biegów narciarskich, ale jeszcze lepiej zna średnią oglądalność w Europie dobrego meczu tenisowego. A tak się złożyło, że w minioną sobotę Eurosport miał do zaoferowania dwa szlagierowe widowiska.
Poziomem, dramaturgią i tempem zachwycił pojedynek pań. Niemal trzygodzinny spektakl z udziałem Belgijek wart był dodatkowych antenowych minut, bo przywracał patrzącym wiarę w panie z rakietami i fantastycznie reklamował zbliżający się Australian Open. To samo można powiedzieć o meczu męskim. Ten pasjonujący maraton był z kolei sygnałem, że być może skończył się u panów czas dominacji pomnikowych postaci i w wielkich turniejach obecnego sezonu trzeba będzie oklaskiwać innych bohaterów.
W minionym tygodniu miało też w Eurosporcie miejsce inne zdarzenie dla nas niemal historyczne – pierwszy zaplanowany i przekazany od pierwszej do ostatniej piłki mecz z udziałem polskiego tenisisty Łukasza Kubota (kiedyś fragmentarycznie uchwycono go w relacji z Wiednia). Polaka tylko dwie wygrane piłki dzieliły od sensacyjnego półfinału z Rafaelem Nadalem.
Czasem zamiast denerwować się i złorzeczyć, warto spojrzeć na wydarzenia przez eurosportowe okulary. Każdy, kto miał dość wyobraźni, by to uczynić, dostrzegł z łatwością, że tenis miał w ubiegłym tygodniu prawo wygrać z zimą, nawet polską zimą.