[wyimek][link=http://blog.rp.pl/fafara/2010/01/29/62/]Skomentuj na blogu[/link][/wyimek]
Robi się wesoło. Oto opowieść Adama Małysza z ostatniego pobytu w Zakopanem zamieszczona przez portal Gazeta.pl: „W piątek po konkursie wyszedłem z szatni i zobaczyłem opartego o płot śpiącego kibica. Jego żona spojrzała na mnie, trąciła go i mówi: – Ty, zobacz, Adam tu stoi, do ciebie przyszedł. Przebudził się, spojrzał nieprzytomnym wzrokiem i zapytał: – Naprawdę? Spał, ale był. Wróci do domu i powie z dumą: – Byłem w Zakopanem, kibicowałem skoczkom”. Niezły jest też tytuł tego kawałka: „Magia Zakopanego działa”. Czy to nie przypomina w klimacie satyrycznych opowiadań Michała Zoszczenki? Albo całkiem poważnych relacji w radzieckiej prasie opisujących kontakty Włodzimierza Lenina ze zwykłymi ludźmi?
Magia Zakopanego… Puchar Świata u podnóża Tatr odbył się za czasów małyszowych już po raz dziewiąty z rzędu i w mediach zawsze jest to samo: niepowtarzalna atmosfera, cudowni kibice, bezbłędna organizacja. Ile razy można się tym podniecać, na dodatek wyrywając z gardła gościom zagranicznym komplementy, jacy to my jesteśmy wspaniali, jakie cudowne są Tatry i tak dalej. Dyrektor Pucharu Świata Walter Hofer udzielił w Polsce dziewięciu identycznych wywiadów. Za każdym razem liczę, że jakoś urozmaici swoją wypowiedź i stwierdzi na przykład, że śnieg jest w Polsce bielszy niż gdzie indziej, a polski wiatr zawsze sprzyja skoczkom niezależnie od tego, z której strony wieje.
[wyimek]Spał, ale był. Wróci do domu i powie z dumą: byłem w Zakopanem[/wyimek]
Podejrzewam, że to wszystko wynika z naszych narodowych kompleksów. Gdy w Polsce dzieje się coś w siatkówce, jest to samo. Aż strach bierze, co będzie podczas piłkarskich mistrzostw Europy za dwa lata. No, chyba że nastąpi klapa na kilku odcinkach niewybudowanych autostrad i samozachwyty staną się jawnym nadużyciem. Ciekawe, że za granicą nikt nie stosuje takiej propagandy sukcesu. Wszędzie wychodzą z założenia, że zadaniem organizatorów jest jak najlepsze przeprowadzenie imprezy i jeśli sztuka się uda, jest to normalne i nie upoważnia do euforii.