Tomasz Adamek wrócił i wygrał

Słaby Chorwat Josip Jalusić był bez szans. Ten sukces przybliża Adamka do walki o mistrzostwo świata z Amerykaninem Steve’em Cunninghamem, który pokonał Niemca Marco Hucka

Aktualizacja: 31.12.2007 00:58 Publikacja: 29.12.2007 20:53

Tomasz Adamek wrócił i wygrał

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Adamek wrócił na ring po sześciu miesiącach przerwy. Wiosną przyszłego roku być może będzie walczył o mistrzostwo świata organizacji IBF w wadze junior ciężkiej.

Josip Jalusić (osiem zwycięstw, dziewięć porażek, jeden remis) ma 34 lata, 177 cm wzrostu i wrodzoną odporność na ciosy. W przegranych walkach nie padał na deski, nie dał się wyliczyć.

Dla Adamka, byłego mistrza świata prestiżowej organizacji WBC w wadze półciężkiej, był jednak bezpiecznym rywalem, znacznie słabszym i wolniejszym, co miało istotne znaczenie, biorąc pod uwagę długą przerwę po ostatniej walce z Panamczykiem Andresem Pinedą i fakt, że Polak toczył dopiero drugi pojedynek w nowej dla siebie kategorii – junior ciężkiej.Adamek (33-1) od pierwszego gongu uświadomił Chorwatowi, kto rządzi w ringu. Znacznie szybszy, często używający lewego prostego Polak nie pchał się do półdystansu, tylko pokazał, co można w ringu osiągnąć, mając dobry pomysł na walkę. A pomysł ten sprowadzał się do walki w dystansie i umiejętnym jego skracaniu. Były mistrz świata lekko porusza się w ringu, potrafi uderzyć precyzyjnym lewym na korpus, pod prawy łokieć rywala, i wypuścić serię składającą się z kilku, a czasami kilkunastu ciosów. Jalusić od początku skazany był na porażkę, ale na deski nie padał. Adamek nigdy nie był królem nokautu, ale kiedy bije celnie, to rywale słabną. Chorwat nie osłabł, więc albo jest tak twardy, albo Polak tym razem bił nieco słabiej.

W nowej wadze rywale ważą prawie 91 kg, a nie 79 kg, jak w półciężkiej. To spora różnica. Mistrzowie świata kategorii junior ciężkiej: Anglik David Haye (WBC i WBA), Amerykanin Steve Cunningham (IBF) i Walijczyk Enzo Macarinelli (WBO), mierzą po 190 cm i potrafią boksować znacznie lepiej niż Jalusić, co też należy brać pod uwagę, oceniając możliwości polskiego pięściarza po jego łatwej wygranej z Chorwatem.

Sędziowie punktowi tym razem nie mieli trudnego zadania. Adamek wygrał wszystkie rundy u każdego z nich. Pokazał, że ma wrodzoną szybkość, dobry lewy prosty i luz w ringu. Ale dopiero kiedy się spotka z prawdziwymi mistrzami, zobaczymy, jaką ma psychikę i odporność na ciosy w tym znacznie cięższym towarzystwie. On sam jest pełen optymizmu i mówi, że poradzi sobie z każdym. Pytany, z kim najłatwiej, twierdzi, że to nie ma znaczenia. Sęk w tym, że pięściarze mówią tak zawsze. Prawdę o ich formie i możliwościach poznajemy, gdy wchodzą między liny.

A wszystko wskazuje na to, że jego kolejny pojedynek będzie wyjątkowo trudnym testem. Jeśli Adamek dogada się z Donem Kingiem (zapewne zrobią to za niego menedżer Ziggy Rozalski i adwokat Pat English), może wiosną zmierzyć się z Cunninghamem. Amerykanin pokonał w Bielefeld Niemca Marco Hucka w 12. rundzie i pokazał, że jest lepszy, niż myśleliśmy po jego walkach z Krzysztofem Włodarczykiem.

Broniący tytułu Cunningham (21-1) nie był faworytem bukmacherów. Niemcy byli przekonani, że ich rodak, pochodzący z Bośni Marco Huck (19-1), wygra przed czasem, wierzyli w jego nokautujący prawy sierpowy, ale zapomnieli, że Huck jeszcze niewiele umie.

Brakuje mu doświadczenia i techniki. Psychicznie też się spalił. Bił się ambitnie do końca, ale kiedy znalazł się na krawędzi nokautu, trener Uli Wegner rzucił ręcznik. I dobrze zrobił. Być może tą decyzją uratował mu karierę.

8 marca David Haye chce walczyć z Enzo Macarinellim. Jeśli wiosną Adamek zmierzy się z Cunninghamem, to może już latem 2008 roku poznamy króla tej kategorii.

Rz: Nie mógł pan wcześniej zakończyć pojedynku z Jalusiciem?

Tomasz Adamek:

On był twardszy, niż sądziłem. Kilka razy wprawdzie skrzywił się po ciosach na dół, ale wytrzymał. Biję go, biję, a on nie pada, więc trochę odpuściłem. Nokaut nie był moim celem. Chciałem tylko pokazać się z dobrej strony po półrocznej przerwie.

Pod koniec walki trochę ciężej pan oddychał...

Po kilku szybkich, długich seriach oddech jest krótszy, ale to normalne. Proszę mi wierzyć, mogłem walczyć nawet 12 rund.

Podobał się w Niemczech pański występ?

Chyba tak, pokazali fragment walki w ARD, promotor Wilfried Sauerland powiedział, że jest mną zainteresowany.

I co pan na to?

Powiedziałem, że jestem wolny i czekam na oferty.Zaskoczony jest pan przegraną Marco Hucka ze Steve’em Cunninghamem?Rację ma chyba Sauerland, który powiedział mi, że Huck nie wytrzymał ciśnienia. Ma dopiero 23 lata i rzucony na głęboką wodę po prostu utonął.

Będzie pan teraz walczył z Cunninghamem?

Trzeba się tylko dogadać z Donem Kingiem. Rozmawiałem już z Ziggym Rozalskim, powiedział, że zajmie się tym adwokat Pat English. Myślę, że zmierzę się z Cunninghamem w marcu w USA.

Lepiej byłoby dla pana, gdyby wygrał Huck?

Wolę rozwiązanie z Cunninghamem, bo nigdy nie wiadomo, co Niemcy wymyślą.

Jakie są najbliższe plany?

Jadę na wesele kuzyna. W sylwestra i Nowy Rok też będę na weselu. Później lecę do USA na rozmowy z Main Events. Firma ta prawdopodobnie zostanie moim współpromotorem.

Czyli walka z Cunninghamem odbędzie się w USA?

Chyba tak. W Chicago lub Atlantic City. Ale to nie ma znaczenia. Najważniejsze, by znów być mistrzem świata.

rozmawiał Janusz Pindera

Sport
Wielkie Serce Kamy. Wyjątkowa nagroda dla Klaudii Zwolińskiej
Sport
Manchester City kontra Real Madryt. Jeden procent nadziei
Sport
Związki sportowe nie chcą Radosława Piesiewicza. Nie wszystkie
Sport
Witold Bańka dla "Rzeczpospolitej": Iga Świątek i Jannik Sinner? Te sprawy dały nam do myślenia
Sport
Kiedy powrót Rosji na igrzyska olimpijskie? Kandydaci na szefa MKOl podzieleni
Materiał Promocyjny
Raportowanie zrównoważonego rozwoju - CSRD/ESRS w praktyce