Jeden z najstarszych wyścigów w Europie na stałe wrósł w polski krajobraz, przyciąga uwagę coraz szerszej publiczności. W ostatnich latach jego sportowa ranga wzrosła do poziomu światowego wraz z zaliczeniem imprezy do prestiżowego cyklu Pro Tour.
Uczestnictwo w Tour de Pologne kolarzy ze ścisłej czołówki, medalistów mistrzostw świata, zwycięzców największych etapowych wyścigów, staje się normą, nie wyjątkiem. W tym roku na starcie stanął aktualny mistrz świata Włoch Alessandro Ballan. To pierwszy przypadek, by na polskich szosach ścigał się kolarz w tęczowej koszulce czempiona wśród zawodowców.
Od ubiegłego roku w narodowym wyścigu obok zawodowych ekip może startować reprezentacja kraju. Dla polskich kolarzy, których tak niewielu ściga się w grupach Pro Tour, to okazja pokazania się w elicie, wypromowania, podpisania kontraktu z liczącą się ekipą zagraniczną.
Doświadczył tego przed rokiem Marcin Sapa, który dziś ma już za sobą ukończony Tour de France w barwach włoskiej zawodowej grupy Lampre. „Pomogła mi koszulka najaktywniejszego kolarza Tour de Pologne” – mówi Sapa. – Właśnie dzięki temu wyścigowi i pomocy jego dyrektora Czesława Langa udało mi się podpisać kontrakt w grupie ProTour. Gdyby nie TdP, nigdy bym tej szansy nie miał. Największą bolączką polskich kolarzy jest to, że nie mają szans rywalizacji z najlepszymi, pokazania się w świecie”.
Reprezentanci Polski startujący w tegorocznym wyścigu wiedzą dobrze, że to dla nich szansa. Dlatego od pierwszych etapów atakowali Błażej Janiaczyk i Bartłomiej Matysiak, a na finiszach walczyli Maciej Paterski i Dariusz Rudnicki. Chcą pójść w ślady Sapy.