Reklama
Rozwiń
Reklama

Rażony piorunem

Krzysztof Włodarczyk nokautuje w Atlas Arenie i jest mistrzem świata WBC

Publikacja: 17.05.2010 04:15

Krzysztof Włodarczyk (z prawej) w walce z Giacobbe Fragomenim zrealizował plan taktyczny trenera Fio

Krzysztof Włodarczyk (z prawej) w walce z Giacobbe Fragomenim zrealizował plan taktyczny trenera Fiodora Łapina

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Włoch Giacobbe Fragomeni został poddany w ósmej rundzie, po trzecim liczeniu i mistrzowski pas w wadze junior ciężkiej należy do Polaka.

– Wyślę cię na emeryturę – mówił Włodarczyk do Fragomeniego w spocie reklamowym, który zapowiadał pojedynek w Łodzi. Wygląda na to, że dotrzymał słowa. Ponad 10 tysięcy ludzi na trybunach największej hali sportowej w Polsce powitało 41-letniego Włocha gwizdami, by chwilę później wstać z miejsc i krzyczeć „Diablo”, „Diablo”, gdy Włodarczyk szedł do ringu. Pierwszemu towarzyszyły ostre dźwięki Metaliki, drugiemu utwór „Rażony piorunem” grupy AC/DC. – Miałem pustkę w głowie. Bałem się, co będzie, jak zawiodę najbliższych – zwierzał się później „Diablo” dziennikarzom.

– Nie może walczyć tak jak w Rzymie rok temu, gdzie zremisował. Tego oczekuje Fragomeni, ale nasz plan go zaskoczy – mówił trener Fiodor Łapin.

Plan zaskoczył chyba wszystkich. Ci, którzy liczyli, że „Diablo” ruszy z furią od pierwszego gongu, byli zawiedzeni, że wybrał wariant defensywny. On sam mówi, że nie był pewien, czy prawa pięść rozbita na ostatnim treningu wytrzyma trudy walki.

– Ciosami się wygrywa, nie samym chodzeniem – zwróci mu po kilku rundach uwagę Łapin, ale następnego dnia w rozmowie z „Rz” zapewni, że nie miał powodów do niepokoju.

Reklama
Reklama

Po czwartej rundzie sędziowie punktowali: 40:36, 39:37 dla Włodarczyka i 38:38. Fragomeni wzmocnił jeszcze tempo, by dopaść wreszcie Polaka, ale ten był czujny. – Nogi chodziły jak trzeba, a ponieważ blokować też potrafię, to miałem wszystko pod kontrolą – powie po walce mistrz świata.

W szóstym starciu Włoch padł na deski po raz pierwszy. „Diablo” strzelił prawym sierpowym i Fragomeni był liczony do ośmiu, ale gong uratował go przed nokautem. – Trenowaliśmy tę akcję długo. To nie był przypadek – tłumaczy Łapin. A na pytanie, czy ten prawy podbródkowy, którym Włodarczyk kilka minut później znów posłał Włocha na matę, był zaplanowany, kręci przecząco głową. – Jak zaplanujesz, to nic z tego nie wyjdzie, a przeciwnik będzie wiedział, co szykujesz. Musisz polegać na instynkcie i na tym, co wypracowałeś na treningach.

– On bije bardzo mocno, ma żelazne pięści – tak o sile ciosów Polaka mówił Fragomeni. W ósmej rundzie, po piekielnym podbródkowym wstał i uciekł do narożnika, gdzie schował się za podwójną gardą, ale kolejnego ataku już nie przetrzymał. Gdy osunął się na deski, raz jeszcze sędzia ringowy Frank Garza zatrzymał pojedynek.

– Warto słuchać trenera – przyzna Włodarczyk. A później ze łzami w oczach podziękuje publiczności i swoim najbliższym, żonie, mamie i ojcu, którzy siedzieli przy ringu. I jeszcze tym, którzy w niego wierzyli. Bo byli też i tacy, którzy stawiali, że wygra Fragomeni.

[i]-Janusz Pindera z Łodzi[/i]

Sport
Iga Świątek, Premier League i NBA. Co obejrzeć w święta?
Sport
Ślizgawki, komersy i klubowe wigilie, czyli Boże Narodzenia polskich sportowców
Sport
Wyróżnienie dla naszego kolegi. Janusz Pindera najlepszym dziennikarzem sportowym
Sport
Klaudia Zwolińska przerzuca tony na siłowni. Jak do sezonu przygotowuje się wicemistrzyni olimpijska
Olimpizm
Hanna Wawrowska doceniona. Polska kolebką sportowego ducha
Materiał Promocyjny
W kierunku zrównoważonej przyszłości – konkretne działania
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama