16 lipca 1950 roku Alcides Ghiggia uciszył wypełnioną 200 tysiącami kibiców Maracanę i przeszedł do historii. 65 lat później – dokładnie w dniu rocznicy oddania strzału, który spowodował traumę całego narodu, który sprawił, że Brazylia nie zdobyła mistrzostwa świata grając u siebie – w wieku 88 lat zmarł w zapomnieniu w miasteczku Las Pierdas.
Mistrzostwa świata w 1950 roku miały być potwierdzeniem mocarstwowych ambicji Brazylii. Specjalnie na ten turniej w Rio de Janeiro wybudowano największy i wówczas najnowocześniejszy stadion świata – Maracanę. Było to przed epoką obowiązkowych numerowanych krzesełek i drożnych wyjść ewakuacyjnych. Było to także przed epoką telewizji, więc w dniu meczu, który miał dać Brazylii pierwsze mistrzostwo świata, na Maracanie zgromadziło się 200 tysięcy widzów.
To nie był finał w dosłownym znaczeniu. W mistrzostwach świata 1950 regulamin mówił, że zwycięzcy czterech grup utworzą grupę finałową, gdzie triumfator zostanie wyłoniony systemem ligowym. Wyniki jednak tak się ułożyły, że o losach tytułu decydował mecz Brazylii z Urugwajem. Gospodarzom wystarczał remis. Jeszcze przed meczem burmistrz Rio de Janeiro wygłosił przemowę, w której nazwał swoich rodaków mistrzami świata. Wszyscy byli pewni, że zwycięstwo nad Urugwajem jest tylko formalnością.
I to Brazylijczycy wyszli na prowadzenie – w 47. minucie po strzale Friacy. Najpierw w 66. minucie wyrównał jednak Juan Alberto Schaiffino – ten wynik wciąż dawał tytuł Brazylii – a 11 minut przed końcem nastąpił koniec świata. W pole karne wpadł Ghiggia i gdy wszyscy łącznie z bramkarzem Barbosą spodziewali się strzału w długi róg, on uderzył tuż przy pierwszym słupku.
Na Maracanie zapanowała grobowa cisza. Po latach Ghiggia powiedział, że tylko trzy osoby w historii potrafiły uciszyć ten stadion: on, Frank Sinatra i papież Jan Paweł II. Cisza była jednak tylko zwiastunem tego, co się miało wydarzyć. Pewni siebie Brazylijczycy nie mogli otrząsnąć się z traumy – do dziś jest to najsłynniejszy mecz w historii brazylijskiej piłki. A mówimy o pięciokrotnych mistrzach świata. Jeden z publicystów nazwał nawet bramkę Ghiggi „brazylijską Hiroszimą".