Znamy już mistrzów Francji (Paris Saint-Germain), Włoch (Juventus), Niemiec (Bayern) i Anglii (Leicester). Znamy też większość drużyn, które zagrają w Champions League, i spadkowiczów. Ale jedna wielka zagadka do rozwiązania jeszcze została.
Czy Barcelona obroni tytuł? Miesiąc temu to pytanie wydawało się bezsensowne. Katalończycy roztrwonili jednak ogromną przewagę nad goniącą ich dwójką z Madrytu. Atletico z wyścigu odpadło przed tygodniem, po niespodziewanej porażce z Levante. Królewscy wciąż walczą (punkt straty), ale muszą w sobotę wygrać w La Coruni i liczyć, że Granada w tym samym czasie odbierze u siebie punkty Barcelonie.
– Może Real powinien pomyśleć o jakiejś premii dla nas – podgrzał atmosferę bramkarz Granady Ivan Kelava, wywołując falę spekulacji. Takie sposoby motywacji są od niedawna w Hiszpanii oficjalnie zabronione, ale w prasie głośno o tym, że Granada zawarła już porozumienie z Sevillą. Zwycięstwo w poprzedniej kolejce (4:1) nad drużyną Grzegorza Krychowiaka zapewniło jej utrzymanie. Teraz miałaby się zrewanżować i przegrać z Barceloną, co pozwoli Sevilli wystąpić w meczu o Superpuchar Hiszpanii, bez względu na wynik finału Pucharu Króla (za tydzień zmierzy się z Barceloną).
– Gdybym był piłkarzem Granady, obraziłbym się za te plotki i sugestie, że można mnie kupić – mówi Joan Gaspart, były prezydent Barcelony, a obecnie wiceprezes hiszpańskiej federacji. Zaprzecza jednocześnie, że ponad 20 lat temu (sezon 1991/1992) to właśnie Barcelona miała zmobilizować finansowo Teneryfę do wygranej w ostatniej kolejce z ówczesnym liderem Realem. Królewscy, mimo prowadzenia 2:0, ulegli 2:3 i mistrzostwo trafiło do Katalonii.
W Anglii w podobnej sytuacji co Real znalazł się Manchester United. Ale stawką nie jest tytuł, tylko miejsce w kwalifikacjach LM. Niedziela to może być najsmutniejszy w tym roku dzień na Old Trafford. Nic nie da Czerwonym Diabłom zwycięstwo nad Bournemouth, jeśli Swansea nie pokona Manchesteru City. – Spokojnie, zobaczycie mnie tu w następnym sezonie – przekonywał niedawno Louis van Gaal, odnosząc się do swojej przyszłości. Trudno sobie jednak wyobrazić, że zachowa posadę, gdy Champions League przejdzie jego zawodnikom koło nosa.